<<
Giacomo Puccini
Manon Lescaut
>


23 października 2012, wtorek, godz. 19.00-22.00 (Sala Moniuszki) .


Dramma lirico w czterech aktach

Libretto: Giuseppe Giacosa, Luigi Illica, Ruggero Leoncavallo, Domenico Oliva, Marco Praga,
Giacomo Puccini, Giulio Ricordi według Antoine'a Prévosta
Prapremiera: Turyn, Teatro Regio, 1 lutego 1893
Premiera polska: Wrocław, Opera Wrocław, 10 grudnia 1966
Poprzednie wykonanie: 4 kwietnia 2009 (wersja koncertowa)
Poprzednie wykonanie: 8 listopada 2009 (wersja koncertowa)
Premiera obecnej inscenizacji: 23 października 2012
Oryginalna włoska wersja językowa z polskimi napisami


Dyrygent: Patrick Fournillier
Reżyseria: Mariusz Treliński
Scenografia: Boris Kudlička
Kostiumy: Magdalena Musiał
Choreografia: Tomasz Wygoda
Przygotowanie chóru: Bogdan Gola
Reżyseria świateł: Felice Ross
Projekcje wideo: Bartek Macias


Koprodukcja: Théâtre Royal de La Monnaie, Bruksela , Welsh National Opera, Cardiff
recenzje

























poprzednie
wykonania:


4 kwietnia 2009



8 listopada 2009
Obsada:
Manon Lescaut   -
Lescaut   -
Kawaler Renato des Grieux   -
Geronte de Ravoir   -
Edmondo   -
Nauczyciel tańca, Latarnik   -
Gospodarz, Sierżant   -
Mr. Eye   -
M.   -
Zespół   -

oraz   -
Amanda Echalaz
Mikołaj Zalasiński
Thiago Arancam
Marek Gasztecki
Pavlo Tolstoy
Karol Kozłowski
Jacek Janiszewski
Tomasz Wygoda / Marek Żerański
Patrycja Soliman / Dominika Łakomska
Małgorzata Pańko, Wanda Franek, Aleksandra Orłowska-Jabłońska, Ramona Ray, Maria Stasiak

Anna Ułas, Justyna Białowąs, Adrianna Chlebicka, Marzena Górska, Iga Górecka,
Paulina Klimaszewska, Dorota Mentrak, Weronika Szawarska


Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, tancerki, mimowie i statyści

STRESZCZENIE

Akt I: MATRIX


Wieczór w dużym mieście. Pracownicy korporacji kończą pracę i wysypują się na ulicę. Koniec pracy oznacza przymus zabawy. Zapowiada się kolejny „szalony wieczór”. Des Grieux ma dość rutyny codzienności. Niejasno tłumaczy się z niechęci do zabawy i braku miłosnych przygód. Miłość, zakochanie, uwiedzenie stają się dla Des Grieux szansą wyrwania z matrixu codzienności. Nagle z tłumu, jak zaburzenie wzrokowe, jak szum powidokowych pożądań wyłania się Ona (Tra voi belle brune bionde... – Czy wśród was, ślicznotki...).

Jej obecność zaczyna się konkretyzować. Manon pojawia się w towarzystwie swojego brata Lescaut i starego Geronte’a (Manon Lescaux mi chiamo... – Nazywam się Manon Lescaut...). Des Grieux jest oczarowany (Donna\ non vidi mai simile a questa – Nigdy nie spotkałem kobiety podobnej do niej). Wreszcie przez chwilę czuje się szczęśliwy. Miasto ironicznie komentuje zachowanie zakochanego Des Grieux.

Pojawia się Geronte w otoczeniu kobiet. Jest medialnym potentatem i ważną figurą w świecie przestępczym. Jest perwersyjny, twardy i okrutny. Dla niego Lescaut stręczy swoją siostrę. Zdaje sobie sprawę, że spotkanie z Gerontem to możliwość finansowego i społecznego awansu. W tej grze kartą przetargową jest ciało Manon. Noc w barze. Des Grieux spotyka Manon. Ostrzega ją przed Gerontem. To spotkanie dwojga samotnych, spragnionych miłości ludzi. Postanawiają uciec. Geronte wpada w furię na wieść, że ktoś odebrał mu jego zdobycz. Lescaut zapewnia Geronte’a, że Manon, która nie potrafi żyć z dala od luksusu, szybko do niego powróci.

Akt II: WŁADZA


Manon wybiera pełne przepychu życie u boku Geronte’a. Jest w centrum zainteresowania. Jej brat uważa, że dokonała słusznego wyboru (Una casetta angusta era la tua dimora... – Mieszkałaś w nędznym domku). Manon tęskni za Des Grieux, od dawna nie miała o nim wiadomości. Tymczasem Des Grieux, balansując na granicy prawa, próbuje zdobyć pieniądze by móc kiedyś znów zdobyć Manon (In quelle trine morbide…– W tych miękkich koronkach...).

Przyjęcie u Geronte’a, wydane na cześć Manon. Otoczona perwersyjnie pożądliwymi mężczyznami stała się ich zabawką, lalką, która w zamian za kosztowne prezenty tańczy tak, jak jej zagrają. A jednak Manon nudzi się. Dobra materialne nie wystarczają.

Pojawia się Des Grieux. Powrót kochanka budzi w Manon niepokój. Dochodzi do sceny zazdrości, kłótni i wyrzutów. Manon błaga, by jej nie odrzucał. Des Grieux jest bezsilny wobec toksycznego uczucia.

Geronte zastaje ich razem. Manon kpi z obleśnego starca i ostatecznie wybiera młodość. Kiedy Geronte odchodzi, znowu czuje się wolna.

Manon chce uciec z Des Grieux, ale żal jej luksusu, w jakim żyje (Ah! Manon, mi tradisce il tuo folle pensier... – Och Manon, zdradzasz mnie swoimi szalonymi myślami...). Muszą się śpieszyć. Lescaut ostrzega, że Geronte nasyła na nich policję. Manon nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Oskarżana przez Geronta o kradzież, zostaje zatrzymana.

Akt III: UPADEK


Des Grieux odnalazł Manon w niewoli. Jest jedną z wielu kobiet, które mają być wywiezione z miasta. Ta noc, tak jak całe życie, jest dla Des Grieux nieustannym, pełnym udręki i przywidzeń oczekiwaniem na wyśnioną Manon. Teraz czeka na widzenie z nią. To wszystko, co udało się załatwić dzięki Lescaut. Miasto schodzi się, by zobaczyć swoje potępione oblicze. A może obecność Manon jest kolejną projekcją chorego umysłu, podobnie jak zbiorowy sąd nad nią, któremu przewodzi Geronte? Manon jak inne zdegradowane i poniżone kobiety zostaje wykluczona. Des Grieux chce być z nią do końca. Mimo wszystko! (Guardate, pazzo son! guardate... – Patrzcie, jestem szalony...).

Akt IV: POMIĘDZY ŚWIATAMI


W zawieszeniu między snem i śmiercią, między marzeniem a pożegnaniem (Arida landa... immoto cielo! – Jałowe pustkowie... nieruchome niebo!). Sen o Manon rozpada się. Wracają strzępy relacji, niezabliźnione rany, fragmentyrozmów, wyrzuty. Ostateczny rozrachunek. Niekończące się pożegnanie. Des Grieux modli się (O Dio, a cui fanciullo anchi’io levai la mia preghiera, un soccorso, un soccorso! – Boże, któremu jako chłopiec odebrałem swoje modlitwy, pomocy! Pomocy!). Dla niego to jest jak koszmarny sen, w którym nie można zrobić nic, żeby pomóc umierającej ukochanej.

Manon (Sola, perduta, abbandonata... – Sama, zgubiona, opuszczona...) pragnąca jedynie ludzkiego uznania, umiera samotnie, wciąż nienasycona, cierpiąca i zadająca cierpienie… Tańczy na gruzach wyobrażonego…




Ta Manon Lescaut, jak jej dzieje spisał w roku 1731 Abbé Prévost, wciąż jest jakby na operę za ostra: to przecież losy księdza, który dla dziewczyny, mało co lepszej od dziwki, zrzuca sutannę, zostaje szulerem i kończy jako wyrzutek. Ale konwencja opery rozpuszcza realistyczny szczegół w wielkim wzlocie belcanta: Puccini uwznioślił Manon kosztem młodzieńczego kochanka, dodał mu paskudnego rywala i niepoprawnej wietrznicy kazał cierpieć z wyroków losu. Kłamstwo jakże bliskie każdemu: to świat jest winien, nie my! Toteż wierzymy w nie wszyscy i od lat blisko 120 wielbimy nieszczęsną Manon Pucciniego, przechodzącą z rąk do rąk, znieważaną, deportowaną i konającą na puszczy. A ksiądz Prévost, znający miłość tak, jak się w XVIII wieku znali na niej duchowni, uśmiecha się pobłażliwie z zaświatów.