7.V.2005



Nowi szefowie bez starych długów



Sławomir Pietras i Mariusz Treliński w Operze Narodowej

Dyrektor-weteran i najzdolniejszy polski reżyser, czyli duet Pietras i Treliński, oficjalnie już rządzą Operą Narodową. Na dobry początek minister spłacił im spore długi teatru.

Przyczyną przetasowań na kierowniczych posadach w Operze Narodowej były wykryte w kwietniu przez komisję Ministerstwa Kultury zobowiązania tej instytucji (ponad 6 mln zł) wobec ZUS i funduszu świadczeń socjalnych. Z początkiem maja minister Waldemar Dąbrowski zdymisjonował z tego powodu dotychczasowego dyrektora naczelnego – Jacka Kaspszyka i błyskawicznie znalazł następców. Mało tego, ułatwił im start.

– Uwolniliśmy nowych dyrektorów od długów poprzednika – wyjaśnił wczoraj po wręczeniu nominacji na stanowiska minister kultury Waldemar Dąbrowski. – Ich zadaniem jest nie dopuścić, by taka sytuacja się kiedykolwiek powtórzyła. Zobowiązania wobec ZUS zostały spłacone, pozostałe należności uregulowane zostaną z pieniędzy na inwestycje. To ma ułatwić start bodaj najlepiej dobranemu duetowi artystyczno-menadżerskiemu w historii polskiej opery. Sławomir Pietras od młodzieńczych lat szefował niemal wszystkim teatrom muzycznym w Polsce.

W Operze Narodowej na początku lat 90. też miał swoje trzy sezony, dopóki nie zdymisjonował go minister Kazimierz Dejmek w 1994 r. Potem zarówno Teatr Wielki w Łodzi, jak Teatr Wielki w Warszawie ubiegały się o niego, ale odmawiał. Przeniósł się do Poznania, gdzie nawiązał kontakt z operami, kierowanymi przez Placido Domingo. Wykorzystał talent Mariusza Trelińskiego (dziś reżysera rozchwytywanego od Rosji po Stany) i razem odnieśli światowy sukces z przedstawieniami „Andrea Chénier”.

Sławomir Pietras wielokrotnie zarzekał się, że Poznania nigdy nie zostawi.Tu się urodził, studiował, i tu, niedaleko Cytadeli, ma swój dom, do którego wracał, nawet, gdy był dyrektorem w Łodzi. Teraz też napomyka o stworzeniu fuzji Teatru Wielkiego w Poznaniu z Operą Narodową, choć nie uważa, by długo mógł łączyć oba stanowiska. –W okresie przejściowym będę kierował obiema scenami, bo w Poznaniu jest wiele rzeczy do skończenia – przyznaje. – W przyszłości chciałbym się skoncentrować tylko na pracy w Teatrze Wielkim. Mam nadzieję, że Mariusz Treliński, z racji stanowiska, mi w tym pomoże.

Minister Dąbrowski uważa, że nic nie stoi na przeszkodzie pierwszej w historii polskiej fuzji scen operowych. – Najlepszym przykładem jest Domingo, który prowadzi opery w Waszyngtonie i Los Angeles, z pożytkiem dla obudwu scen – mówi. Czy w nowej sytuacji znajdzie się miejsce dla byłego dyrektora i dyrygenta Jacka Kaspszyka, który deklarował chęć pozostania z orkiestrą, a któremu minister długów spłacić nie chciał?

Nowi dyrektorzy i minister uważają, że dla tak dobrego dyrygenta nie powinno w Operze Narodowej zabraknąć miejsca.


    strona główna     artykuły prasowe