Koncert "Messa da Requiem" Giuseppe Verdiego, w Teatrze Wielkim poprowadzi 2 kwietnia światowej sławy tenor i dyrygent Placido Domingo. Władze miasta ogłosiły, że mają kilkaset biletów dla warszawiaków.

Pierwsza kolejkowiczka pod drzwiami teatru stanęła wczoraj o godz. 2 w nocy. Założyła listę społeczną. Do godz. 10 znalazło się na niej 201 nazwisk.

- Więcej nie dopisywaliśmy, bo nie liczyliśmy, że wystarczy biletów - mówi Agata Wróblewska, numer 3 na liście. Pod teatrem zjawiła się o godz. 6.

Numer 5, czyli Janusz Bukowski, stanął w kolejce razem z nią. - Jestem melomanem. Każde requiem budzi dużo emocji, a tu przeżycia będą podwójne: wspaniały koncert i wspomnienie naszego Ojca Świętego - podkreślał.

Osoby, które przyszły ok. godz. 8 miały miejsca w okolicach 50., przed 9 - były już powyżej 200. Potem zaczęła się awantura. - Co to za machloje! Gdzie się pani dopisuje?! Lista podobno już dawno zamknięta! -wykrzykiwały osoby z końca kolejki. Chaos rósł, bo wbrew wcześniejszym ustaleniom Teatr Wielki zaczął rozdawać bilety z godzinnym opóźnieniem. Rozeszły się w 15 minut. Ludzie wchodzili według kolejności z listy. Ostatni bilet dostała osoba z numerem 131. - Znowu ratusz wykpił warszawiaków - komentował Jacek Ryczywolski, który nie doczekał się na wejściówkę.

Gdzie się podziała reszta z 1841 miejsc w Teatrze Wielkim? - Biletów do rozdania było 241 - informuje Maria Sosnowska, wicedyrektor biura prezydenta miasta. I wylicza: -110 było podwójnych, 21 pojedynczych. 20 miejsc przekazaliśmy stypendystom Jana Pawia II, kilkanaście - osobom niepełnosprawnym, 40 - trzem domom dziecka. Część miejsc została wycięta ze względów bezpieczeństwa przez Biuro Ochrony Rządu, część na sprzęt telewizyjny. Zostało 1800 dla zaproszonych gości.

Ci, którzy nie dostali biletów, będą mogli obejrzeć transmisję na telebimach ustawionych na pl. Piłsudskiego.