nr 39, 15.II.2006



Dyrygent o dwóch obliczach



Ten światowej sławy francuski artysta rozpoczął wczoraj próby w Operze Narodowej. Podczas sobotniego koncertu z chórem i orkiestrą warszawskiego teatru oraz wybranymi przez siebie solistami Marc Minkowski zaprezentuje symfonię dramatyczną "Romeo i Julia" Hectora Berlioza.


   Wczoraj też spotkał się z dziennikarzami. Od razu uprzedził pytanie, które musiało paść, i sam opowiedział o polskich przodkach. Zwłaszcza że, jak mówił, niedawno stał się posiadaczem książki, która objaśniła mu XIX-wieczne dzieje jego rodziny. Prapradziadek dyrygenta August Minkowski był warszawskim bankierem, mieszkał na ulicy Fredry, miał dom w Otwocku. Jeden z jego czterech synów, Eugeniusz, psychiatra wykształcony w Petersburgu, osiadł w Paryżu. Ojciec Marca mówił jeszcze trochę po polsku.

Marc Minkowski zdobył ogromną popularność i uznanie krytyki za interpretacje muzyki dawnej, jego płyty są bestsellerami w wielu krajach, także w Polsce. - Jest jednak we mnie coś z doktora Jekylla i mister Hyde'a - mówi Marc Minkowski. - Lubię zmieniać styl. Stałem się znany dzięki utworom z XVII i XVIII wieku, teraz więc polska publiczność pozna moje drugie oblicze. Wybrałem "Romeo i Julię" Berlioza. Ten kompozytor to geniusz orkiestracji, można go porównać do mojego ulubionego mistrza francuskiego baroku Jeana-Philippe'a Rameu.

Na konferencji Marc Minkowski opowiadał także o współpracy z Cecilią Bartoli, w wyniku której powstał album "Opera proibita", jeden z największych płytowych hitów ubiegłego roku. - Chciałbym się jeszcze spotkać z Cecilią - mówił. - W pracy wyzwala z siebie niesamowitą energię, ale jest nieprzewidywalna i zmienna, decyzje podejmuje w ostatniej chwili. W pełni jednak zasłużyła sobie na status gwiazdy. Tyle tylko, że trudno z nią układać plany na przyszłość.

Do sobotniego wykonania "Romea i Julii" w Operze Narodowej Marc Minkowski zaprosił Marijanę Mijanović (kontralt), Loica Féliksa (tenor) oraz Francois Lisa (bas).




    strona główna     artykuły prasowe