17 II 2006 r.



Najwyższa próba



Maestro Minkowski w Operze Narodowej


   Teatr Wielki 16 lutego godz. 10. Przed Orkiestrą Opery Narodowej pojawia się jeden z najwybitniejszych dyrygentów na świecie - Marc Minkowski. Próba do "Romea i Julii" Hectora Berlioza.

- Dzień dobry - wielki francuski artysta po polsku wita muzyków. Godz. 10.01 - energiczny ruch batutą i słyszymy pierwsze takty romantycznego muzycznego fresku. Najpierw introdukcję, w której orkiestra odmalowuje scenę walki. Instrumentalny tumult: "Kapuletowie i Monteki - dwa domy wrogie - skrzyżowały żelazo w Weronie".

Furioso do pierwszej krwi

Minkowski mówi o sobie, że jest w nim coś z dr. Jeckyla i Mr Hyde'a - zajmuje się muzyką dawną, ale wciąż "zmienia twarze", bo nie cierpi etykiet. Emocje, uczucia, które potrafi wykrzesać z muzyków, niebezpiecznie zaczynają krążyć we krwi. - Skrzypce, ostry akcent smyczkiem! Walczymy! - dyrygent tnie powietrze batutą niczym wytrawny szermierz.

Mieszanka języków, którymi Minkowski porozumiewa się z orkiestrą, jest niesamowita. Włoski - język muzyki, francuski - ojczysty, angielski - uniwersalny, migowy - też uniwersalny, niemiecki - tylko dla podkreślenia siły wyrazu.

Muzycy świetnie go rozumieją. Pół godziny pracy i nasz zwykle znakomity zespół brzmi nadzwyczajnie. Rozstawione w przeciwnych, jak weneckie rodziny, obozach skrzypce i harfy zaciekle walczą o zwycięstwo.

- Molto agressivo! Zaryzykujcie zranienie palca przy pizzicato (szarpnięcie struny - przyp. aut.) - tłumaczy maestro. - Jam ta da dam! Jakbym chciał powiedzieć: I'm the Prince! Ja jestem księciem!

Romeo pojawia się i powstrzymuje walecznego ducha w żołnierzach. Muzyka łagodnieje, gesty dyrygenta także. - Posłuchajcie, to tak jakby instrumenty mówiły; OK, we stop. Przestajemy. Ale chęć walki dalej w nich się kłębi. Te dźwięki obrazują wzgardliwy śmiech, wzruszenie ramion. Chcesz - to schowamy szpady. Na razie... - dodają w myślach.

Amoroso do krwi ostatniej

Dzieło Berlioza to muzyczna hybryda - ani tak do końca symfonia, ani opera. Chór opowiada to, co będzie się działo przez najbliższą godzinę, a Romea i Julii nie ma na scenie. Bo to orkiestra śpiewa ich role, opowiada ich historię. - To kwintesencja geniuszu orkiestrowego kompozytora i prawdziwa mozaika stylów. Znajdziemy tu nastroje: gregoriański, niczym z Mendelssohna i Beethovena, napoleoński i oczywiście styl Berlioza - wyjaśnia Minkowski. - Unikatowa, prawdziwie wirtuozowska formuła.

Godz. 11.15. "Już na swym balkonie śnieżnobiała Julia ukazuje się..." - śpiewa orkiestrze Minkowski partię nieobecnego na pierwszej próbie chóru. Harfy i wiolonczele wprowadzają pod jego czułym gestem temat ukochanej Romea. Minkowski zwraca się do orkiestry: Tutti amoroso...

Orkiestra do Minkowskiego: nadzwyczaj czule. Minkowski do harfistki: Jak masz na imię? Grażina? Grażina, silniejszy bas, please. Ręce Grażyny mocniej szarpią struny. Wkrótce przecież scena miłosna... A dalej?

Grande finale

Efekty pierwszej pracy z polskimi muzykami odnowiciela dawnej muzyki, czystej adrenaliny muzyki w ogóle - jak zwie Marca Minkowskiego prasa, poznamy w sobotę. Początek nadzwyczajnego koncertu z rzadko prezentowanym dziełem Berlioza w Operze Narodowej o godz. 19. Przygotujmy się na koncert najwyższej próby.




    strona główna     artykuły prasowe