nr 23, 10.VI.2006


Co ja tu robię?



Achim Freyer o premierze „Czarodziejskiego fletu" Mozarta w Operze Narodowej.



- Realizuje pan u nas „Czarodziejski flet" po raz szósty.

- Tak. W ten sposób składam hołd temu tajemniczemu dziełu, które uszczęśliwia zarówno ludzi prostych, jak i wyrafinowanych, choć nikt nie wie, co oznaczają próby, przez które przechodzą bohaterowie, kim są Trzej Chłopcy i Trzy Damy. To opera pełna archetypów.

- Za każdym razem interpretuje ją pan inaczej?

- Oczywiście. Każdy kraj ma inny stosunek do „Czarodziejskiego fletu", a ja również co roku go zmieniam. Ponadto świat się zmienia codziennie pod względem politycznym, a ja - pod względem czysto ludzkim.

- Czy wyobraża sobie pan, jak w Polsce można widzieć to dzieło?

- Jestem dzieckiem socjalizmu i wiem, co oznacza przemiana i wejście w struktury zachodnie. Mamy wspólne doświadczenia; oba nasze narody dobrze wiedzą, jak dokonuje się manipulacja człowiekiem w kapitalizmie.

- Jak odzwierciedli pan tę myśl w spektaklu?

- Tamino jest protagonistą. Wprowadza nas w nowy świat kształcenia i rozwoju; poprzez królestwo kobiecości przechodzi do królestwa męskości. Obie ideologie wynikają z systemu, w którym żyjemy. Kobiety są na gorszej pozycji niż mężczyźni, nie posiadają ich władzy. Mężczyźni narzucają ideologię dążenia do sukcesu, które jest śmiertelne; o śmierci mówi się wciąż w ideologii Sarastra. Królowa Nocy pragnie władzy; Sarastro chce zostać bogiem. Wszyscy po trupach zmierzają do osiągnięcia jak najwyższej pozycji społecznej. Tamino i Pamina przypłacają to życiem, ale Trzej Chłopcy ratują ich, dając im szansę ucieczki ze świata teatru do świata widza: świat rzeczywisty okazuje się lepszy niż ten pokazany na scenie. Pamiętajmy też, że ta historia jest zabawna, ociera się wręcz o groteskę. Jest tak śmieszna jak świat widziany z dystansu.

- Czy spektakl będzie miał odniesienia do współczesności?

- To byłby błąd. Mój nauczyciel Bertolt Brecht głosił, że w teatrze należy tworzyć efekt obcości: kreować przestrzeń stanowiącą odniesienie do naszego świata, ale nie umieszczoną w konkretnych ramach czasowych. Chcemy mieć przyjemność odkrywania w teatrze spraw i zdarzeń, o których moglibyśmy powiedzieć: to mogłyby być moje problemy. A gdybym przedstawiał codzienność na scenie, byłoby tak, jak gdyby widz siadł przed telewizorem.

- Jakie ma pan jeszcze plany w tym roku?

- Z większych tytułów muzycznych: prapremierę w Monachium opery koreańskiej kompozytorki Unsuk Chin „Alicja w krainie czarów", a potem „Pierścień Nibelunga" w Los Angeles.




    strona główna     artykuły prasowe