19 VII 2005 r.



WIELKA TRÓJKA Z MARZEŃ MINISTRA



Kazimierz Kord trzecim dyrektorem w Operze Narodowej

Narodową Operą rządzi od wczoraj trzech dyrektorów. Trzech geniuszy w swej dziedzinie. Do menedżera Sławomira Pietrasa i reżysera Mariusza Trelińskiego dołączył dyrygent Kazimierz Kord.

Skompletowanie tej obsady i porządki na narodowej scenie zajęły ministrowi kultury Waldemarowi Dąbrowskiemu niespełna trzy miesiące. Wpierw odwołał niepodzielnie panującego dyrektora Jacka Kaspszyka, spłacił jego 6 mln zł długu, a trzema funkcjami, które pełnił, obdzielił najlepszych przedstawicieli polskiego świata opery.

Funkcję dyrektora naczelnego Dąbrowski jeszcze w maju powierzył Sławomirowi Pietrasowi, od 30 lat dyrektorowi wszelkich naszych scen operowych. Dyrektorem artystycznym uczynił Mariusza Trelińskiego, reżysera, który przez ostatnie dziesięć lat zrobił niebywale błyskotliwą operową karierę. Powołanie dyrektora muzycznego wymagało zmiany statutu Opery Narodowej, ale i to udało się szybko załatwić.

Kazimierz Kord wczoraj odebrał swą nominację. – Czuję się nieco zażenowany tym, że to mnie przypadnie pilnowanie muzyki w Teatrze Wielkim – wyznał skromnie wybitny polski dyrygent o najbogatszych doświadczeniach w teatrach operowych świata. – To odpowiedzialne stanowisko, zwłaszcza dziś, gdy mamy realizować teatr marzeń pana ministra. A teatr w wizji ministra Dąbrowskiego ma być nowoczesny, z ciekawymi przedstawieniami, wspaniałą reżyserią, świetny aktorsko, muzycznie znakomity. Patrząc na dyrektorską obsadę, idealna wizja wydaje się całkiem realna.

Jak potwierdza dyrektor naczelny Sławomir Pietras, pod nowymi rządami widzowie mogą się spodziewać teatru nowoczesnego, ale skrojonego na miarę fantazji twórczej Mariusza Trelińskiego i mistrzostwa muzycznego Kazimierza Korda. Połączenie ich talentów ma zdaniem Pietrasa otworzyć nowy, bardzo ciekawy rozdział w dziejach opery polskiej.

– Po wspólnej pracy przy „Damie pikowej” wiem, że Kord to człowiek, który myśli ultranowocześnie, w którym znalazłem fantastycznego sprzymierzeńca – stwierdza Mariusz Treliński. – Mamy nadzieję zaprosić do współpracy najważniejszych współczesnych realizatorów – i ze świata, i z Polski. To, co najbardziej ciekawe w sztuce, to płodozmian i wymiana poglądów, czyli to, co przed laty robił Kord w swoim teatrze. Treliński z Pietrasem objechali już Polskę i spory kawałek świata w poszukiwaniu osobowości, które sprostałyby ich wizji Opery Narodowej. Zebrali już, jak twierdzi dyrektor artystyczny, pokaźną liczbę nazwisk na dwa, trzy sezony do przodu. Choć mówi się o sprowadzeniu słynnego spektaklu „Andrea Chenier” Mariusza Trelińskiego z Poznania i oryginalnej niemieckiej wersji „Czarodziejskiego fletu” Achima Freyera, szefowie nie chcą wdawać się w programowe szczegóły. Mówią, że kropkę nad programowym „i” będą mogli postawić z inauguracją sezonu – 25 września, kiedy odbędzie się premiera „Halki” Stanisława Moniuszki.


    strona główna     artykuły prasowe