N A S Z A
  NR 37 (558)   12.09.2006P O L S K A
i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Kłopoty ministra kultury

Minister Ujazdowski od początku swojej kadencji ma nieustające problemy z Teatrem Wielkim-Operą Narodową w Warszawie. Wprawdzie placówkę zastał wewnątrz mocno skonfliktowaną, ale własnymi decyzjami personalnymi rozwiązania tychże problemów sobie nie ułatwił.

   W obliczu nadprodukcji przepisów prawnych mających regulować sprawne funkcjonowanie narodowych instytucji kultury, często nie kompatybilnych, ministerstwo winno posiadać bardzo silny pod względem merytorycznym departament prawny, a w nim wybitnych specjalistów. Tymczasem do niedawna departamentem tym kierowała osoba uczestnicząca w aferze "lub czasopisma", publicznie przesłuchiwana przez komisję sejmową za rządów SLD. Dlaczego? - nie wiadomo.

Po objęciu ministerialnego fotela, Kazimierz Michał Ujazdowski zaczął reorganizować urząd. Niektórych miernych pracowników się pozbył, ale restrukturyzacji do końca nie przeprowadził. Nadal w kierowniczych gremiach niektórych departamentów są dawni komunistyczni aparatczycy (jak np. były dyplomata PRL-owskiego MSZ, co oznacza, że i ówczesnego MSW), nie mówiąc o zasłużonych, zasiedziałych pracownikach niższych szczebli, bez specjalistycznego wykształcenia. Grzech zaniechania spowodował, że minister na podstawie niekompetentnych wykładni prawnych swoich służb podjął niewłaściwe decyzje skutkujące teraz kłopotliwymi konsekwencjami. Stąd odwołany dyrektor naczelny Opery Narodowej Sławomir Pietras (dawniej PZPR) żąda teraz prawie milionowego odszkodowania, a nowy - Janusz Pietkiewicz (dawniej PZPR), nie godzi się z trybem powołania na to stanowisko, lecz chce je piastować na mocy kontraktu menedżerskiego, gwarantującego wysoką rekompensatę finansową w przypadku utraty zatrudnienia. Na marginesie dodajmy, że przed dziesięcioma laty, gdy Pietkiewicz po raz pierwszy był dyrektorem warszawskiej opery, ówczesna minister Wnuk-Nazarowa chcąc go odwołać z zajmowanego stanowiska, zwolniła z obowiązków świadczenia pracy, ale do wygaśnięcia umowy musiała wypłacać pensję (dla zainteresowanego czysty zysk).

Zastanawiające jest to, że min. Ujazdowski, korzystając z usług dawnych komunistów, nie bierze pod uwagę umiejętności liczenia pieniędzy przez tychże. W tym kontekście powstaje uzasadnione pytanie, jak długo podatnicy będą płacić za błędy urzędników państwowych, napychając pieniędzmi kieszenie wiernych członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej?



Jan Witkowski


    strona główna     artykuły prasowe