NR 33 (554)   15.08.2006


PZPR nadal górą



Nominacja Janusza Pietkiewicza na dyrektora Teatru Wielkiego-Opery Narodowej nie jest powodem do satysfakcji dla obecnej ekipy


   Pod koniec pierwszego tygodnia sierpnia min. Kazimierz Michał Ujazdowski mianował Janusza Pietkiewicza na dyrektora Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie, tym samym przyjmując rezygnację z tego stanowiska Kazimierza Korda, złożoną przed miesiącem. Pierwszy teatr operowy w Polsce będzie teraz prowadzony nie przez dyrygenta, muzyka znanego w świecie, a aparatczyka Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, wychowanka Szkoły Głównej Planowania i Statystyki - kuźni kadr przewodniej siły narodu.

Za prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Warszawie, Pietkiewicz dzierżył w ręku sprawy kultury stołecznej. Swą ogładą i wyrobieniem imponował ponoć swojemu pryncypałowi, co miało zbliżyć ich do siebie. Gdy obchodziliśmy 60. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, do jej uświetnienia jakoby przyczynił się właśnie Pietkiewicz. Ale czy wdzięczność Lecha Kaczyńskiego ma trwać po wsze czasy, jak Gierka do Związku Radzieckiego? Przecież Pietkiewicz za pracę w ratuszu otrzymywał wynagrodzenie!

Zaufany tow. Szczepańskiego

W swoim cv Pietkiewicz podaje, że pracował w Polskim Radiu i Telewizji, co może sugerować, iż przygotowywał programy. Tymczasem był założycielem i kierownikiem impresariatu artystycznego w byłym Radiokomitecie za czasów Macieja Szczepańskiego, przechodząc tam z Polskiej Agencji Artystycznej "Pagart", gdzie wówczas pracowali jedynie wierni władzy ludowej towarzysze. Takoż wiernym towarzyszem był Janusz Pietkiewicz, członek PZPR. Na marginesie powiedzmy jeszcze, o czym mało kto wie, że agencja "Pagart" miała swoje biuro paszportowe, agendę MSW, prześwietlające każdego. Pojawienie się wspomnianego w Radiokomitecie dowodziło wielkiego zaufania tow. Szczepańskiego oraz gwarantowało realizację wytycznych MSW.

Nie szczędził grosza na propagowanie kultury... włoskiej

Janusz Pietkiewicz już raz był dyrektorem Teatru Wielkiego. Działo się to jedenaście lat temu, gdy premierem był jego kolega ze studiów tow. Józef Oleksy. Wówczas Pietkiewicz nie szczędząc grosza dawał bogate premiery, sprowadzając na nie przeważnie średniej klasy artystów włoskich. Dlaczego włoskich? Ponieważ zna ten język i jako impresario przez wiele lat na tamtym rynku działał.

Co teraz pokaże p. Pietkiewicz? Czy utemperuje wysokie honoraria dla dyrygentów za premiery (ok. 70 tys. zł), czy zlikwiduje etaty "zasłużonych" artystów, którzy nie pojawili się na scenie operowej od lat? Czy doprowadzi, aby pracownie (np. krawieckie, obuwnicze itp.) przestały wykonywać prywatne zlecenia w teatralnych pomieszczeniach z użyciem teatralnego oprzyrządowania? Czy zlikwiduje patologie tolerowane w tej operze od lat? Czy nadal asystentka asystentki woźnej z ramienia związków zawodowych asystentek będzie miała więcej do powiedzenia, niż najsłynniejsza śpiewaczka solistka? A w tym wszystkim, gdzie znajdzie się muzyka? Przecież Pietkiewicz na muzyce profesjonalnie się nie zna! Być może jest melomanem opery, ale to zbyt mało, by o niej decydować. Nie ukrywam, że nie po to walczyliśmy o wolną Polskę, by komuchy nadal na niej żerowali. Co Pan na to, Panie Prezydencie, Panie Premierze?



J.W.


    strona główna     artykuły prasowe