19 IX 2006


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Opera Krakowska z Trelińskim?


Już nie tylko Placido Domingo na wielką inaugurację, ale także Mariusz Treliński - i to na stałe! Władze województwa chcą, by wybitny reżyser objął stanowisko dyrektora artystycznego nowej opery

   Propozycję taką władze województwa małopolskiego złożyły Mariuszowi Trelińskiemu w ubiegłym tygodniu. Reżyser miałby się pojawić w Krakowie już w przyszłorocznym sezonie artystycznym.

- Wystąpiliśmy do Mariusza Trelińskiego z oficjalna propozycją objęcia funkcji dyrektora artystycznego, bo mamy świadomość, że tylko tak wybitna postać świata operowego poprowadzi Operę Krakowską ku spektakularnym sukcesom. Chcemy, by nasza instytucja stała się wiodącą sceną operową w kraju - poinformował nas Krzysztof Markiel, dyrektor departamentu kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.

Małopolskie władze wykorzystały odpowiedni moment. Treliński do niedawna piastował jeszcze rolę dyrektora artystycznego Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie. 4 sierpnia minister kultury Kazimierz Ujazdowski, przyjmując dymisję Kazimierza Korda (p.o. dyrektora naczelnego TW), doprowadził również do odwołania Trelińskiego. Jego miejsce zajmie najprawdopodobniej były dyrektor artystyczny Opery Krakowskiej Ryszard Karczykowski.

- Poinformowaliśmy pana Trelińskiego, że za rok zakończy się budowa nowego, reprezentacyjnego gmachu opery w Krakowie i że repertuar programowy 2007/2008 będzie już mógł być prezentowany na deskach nowej sceny [na inaugurację sezonu zaplanowano m.in. występ tenora Placido Domingo - dop. red.]. Wiemy, że słynny w Europie i na świecie reżyser ma wiele cennych propozycji, mamy jednak nadzieje, że naszą potraktuje bardzo poważnie - dodał Markiel.

A jak na tę propozycję odpowie sam reżyser?

- Rzeczywiście, dostałem taką propozycję i bardzo poważnie ją teraz rozważam. Choć nie wiem jeszcze, co ona może dla mnie oznaczać - potwierdził wczoraj "Gazecie". - Wiem, że chodzi o nową scenę operowa w Krakowie, ale nie znam warunków, nie wiem, jaki będzie jej budżet i jaki jest obecnie poziom artystyczny opery.

List od władz Małopolski Treliński traktuje bardzo poważnie. Już dziś się zastanawia, czym miałaby być przyszła Opera Krakowska. I - jak zapewniał "Gazetę" - ma pewne wyobrażenie, które uzależnia przede wszystkim od warunków, jakie stworzą małopolskie władze.

Te równie poważnie myślą o zaangażowaniu Trelińskiego. Zdają sobie sprawę z konieczności poważnego zreformowania podległej im instytucji. Planują "odnowienie" i wykreowanie "ambitnego zespołu artystycznego", stworzenie nowoczesnego repertuaru, a także otwarcie gościnnej sceny dla artystów z całego świata. W tej ostatniej kwestii - nie ukrywa dyrektor Markiel - liczą przede wszystkim na pomoc i międzynarodowe kontakty Trelińskiego.

Kluczowym problemem mogą być jednak sprawy finansowe. Treliński to artysta modny, wymagający i bezkompromisowy, a przy tym bardzo drogi. Przy jego udziale Małopolska faktycznie może liczyć na spektakularne sukcesy. Ale czy jej władze zdają sobie sprawę z kosztów, jakie będą musiały ponieść przy realizacji jego wizji artystycznej i autorskich premier?

Krzysztof Markiel: - Nie pozwolę na to, by Kraków wciąż postrzegany był jako prowincja. Propozycję składamy w pełnej świadomości jej konsekwencji finansowych, ale i tego, jaką instytucją miałaby się stać w przyszłości Opera Krakowska. Nie możemy wychodzić z założenia, że nas na to nie stać. Jeżeli ktoś chce dziś zmienić mieszkanie, to musi zaciągnąć kredyt. W kulturze trzeba dziś działać podobnie.

Mariusz Treliński ostatecznej decyzji jeszcze nie podjął. Cień na całą sprawę kłaść mogą jego stosunki z obecnym ministrem kultury, któremu podlega także - choć nie bezpośrednio Opera Krakowska.

- To,co się wydarzyło w Warszawie, mocno zraziło mnie do współpracy z instytucjami państwowymi. I właśnie dlatego będę się teraz bardzo poważnie zastanawiał. Chcę jednak podkreślić, że jestem zaszczycony tą propozycja, bo bardzo lubię Kraków - powiedział "Gazecie" reżyser.



Tomasz Handzlik




KOMENTARZ


WEJDZIEMY W INNY ŚWIAT?

To wygląda tak pięknie, że aż nieprawdopodobnie. Budujemy nową operę, do wzięcia jest wybitny artysta - więc składamy mu propozycję. Nie chcemy opery prowincjonalnej, biednej, nic nieznaczącej. Znajdziemy pieniądze, bo zdajemy sobie sprawę, że opera to kosztuje. Władze Małopolski popisały się i szybkim działaniem, i orientacją w rynku sztuki. Krakowska opera w ciągu ostatnich lat była bez wątpienia scena prowincjonalną. W najlepszym razie powstawały tu spektakle przyzwoite, często zaś żenujące - jak "Norma" czy "Aida". Pracowali tutaj reżyserzy czy scenografowie drugiego bądź trzeciego sortu (a przecież w latach 60., za dyrekcji Korda, była to scena niebojąca się eksperymentów, żeby wspomnieć tylko spektakle Kantora czy Szajny). Ostatnią premierą operową był odgrzany po 12 latach "Faust", a na co dzień w repertuarze wciąż pozostają tak leciwe spektakle jak 20-letnia "Traviata" czy niewiele młodsza "Carmen" w anachronicznych, nieciekawych inscenizacjach. W Krakowie jakby zapomniano, że opera to nie tylko muzyka, ale i teatr - a widzowie, nie ruszając się z domu, mogą oglądać w kablówce czy na DVD dzieła operowe wybitnych reżyserów. Mogą też ruszyć się z domu,pojechać do Warszawy i się przekonać, że opera może wyglądać zupełnie inaczej niż w Krakowie. Tak też robiłam - obejrzałam większość spektakli Mariusza Trelińskiego. Po doświadczeniach krakowskich były jak wejście w inny świat - wielka wyobraźnia, wrażliwość na muzykę, umiejętność komponowania efektownych (a nie efekciarskich) scen, gry z operową konwencją. No i znakomite scenografie Borisa Kudliczki, perfekcyjne światła, śpiewacy bez operowej sztampy. To Treliński - reżyser. Pierwszy (i jak się okazało ostatni) sezon Trelińskiego jako dyrektora rokował jak najlepiej. Treliński zaprosił do współpracy Krzysztofa Warlikowskiego i Achima Freyera, rozpoczął cykl "Terytoria", prezentując współczesne, rzadko lub wcale niewykonywane dzieła (w rym dwie prapremiery młodych polskich kompozytorek). No i - co ważne dzięki spektaklom Trelińskiego i Warlikowskiego do warszawskiej opery zaczęła chodzić inna publiczność młoda, żywo reagująca, tłumnie obsiadująca schody i przejścia. Nie tylko na premierach. Jest szansa że podobnie będzie w Krakowie. Oby.



Joanna Targoń


    strona główna     artykuły prasowe