nr 224, 25 IX 2006


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Zemsta


 

   Pamiętają państwo jeszcze Sławomira Pietrasa? Tak, to ten były dyrektor Teatru Wielkiego, który w początkach tego roku skonfliktował się z dyrektorami artystycznymi Kordem i Trelińskim i w rezultacie został wyrzucony. Otóż jest to prawdopodobnie jedyny przedstawiciel środowiska muzycznego, który szczerze się cieszy się z powodu ostatnich wydarzeń w Operze Narodowej, to jest nominacji dla Janusza Pietkiewicza i odejścia Mariusza Trelińskiego.

Pietras udzielił w tej sprawie wywiadu dla tygodnika "Przegląd", w którym nie ukrywa mściwej satysfakcji. Trelińskiego nazywa "człowiekiem podejrzanym o talent", a jego działalność "zawłaszczaniem polskiej sceny za polskie pieniądze". O swojej ośmiomiesięcznej dyrekcji w Warszawie mówi, że było to "zmaganie z szaleńcami i sabotażystami", natomiast o Januszu Pietkiewicz wypowiada się z najwyższym uznaniem graniczącym z wazeliniarstwem. Na pytanie, jaki powinien być repertuar Teatru Wielkiego, odpowiada po prostu: "Powinno być tak, jak ustanowi mój następca, Janusz Pietkiewicz".

Pietras ze swoim wyczuciem elegancji i lojalności zawodowej przypomina mi innego teatralnego pieniacza - Rejenta Milczka, który przeszedł do historii teatru nieśmiertelną frazą "Czapkę sprzedam, pas zastawię, a Cześnika stąd wykurzę". Podobnie jak Milczek były dyrektor cieszy się z krzywdy wyrządzonej jego wrogowi i kibicuje jego przeciwnikom. Podważa talent Trelińskiego, chociaż wcześniej go chwalił, a nawet zaprosił do reżyserowania opery "Andrea Chenier" w Poznaniu. Fredro miał rację, zemsta odbiera niestety ludziom rozum.

W tym samym wywiadzie Pietras opowiada o nowym sezonie w poznańskim Teatrze Wielkim, do którego wrócił z Warszawy. Oto jak zachwala kompetencje swego nowego dyrektora muzycznego, Włocha Eraldo Salmieriego: "Ma 43 lata, jest przystojny, więc będzie się podobał paniom, a męska część zespołu też będzie zadowolona, bo nie zna jeszcze polskiego, nie będzie zadręczał gadaniem".

Możemy dziękować Opatrzności, że ten wybitny fachowiec, dla którego najważniejsza jest uroda dyrygenta, nie kieruje już operą w Warszawie.



Roman Pawłowski


    strona główna     artykuły prasowe