2008-02-14


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Maestro Jacek Kaspszyk: Mnie praca nie męczy


Specjalnie dla Wiadomości24.pl maestro Jacek Kaspszyk, jeden z najwybitniejszych polskich dyrygentów, opowiada o najbliższych koncertach, twórczości Lutosławskiego i swoim artystycznym życiu.

    Maestro Jacek Kaspszyk - dyrektor artystyczny Orkiestry Filharmonii im. Witolda Lutosławskiego we Wrocławiu. Swoją karierę dyrygencką rozpoczął od zajęcia III miejsca na prestiżowym konkursie im. Herberta von Karajana w Berlinie, dzięki któremu zaczął obejmować eksponowane stanowiska w renomowanych instytucjach muzycznych. Był kierownikiem artystycznym Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach, pierwszym dyrygentem londyńskiej Capitol Radio’s Wren Orchestra oraz dyrektorem muzycznym i naczelnym Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie. Jest dyrektorem muzycznym Litewskiej Opery i Baletu w Wilnie. Nieustannie koncertując i prowadząc spektakle operowe zyskał renomę wybitnego dyrygenta.

W piątek w Sali Polskiego Radia usłyszymy III symfonię Mahlera, co to za muzyka, do kogo jest adresowana?

- Rekomendować muzykę Mahlera to już graniczy z megalomanią, bo wszyscy znają muzykę Mahlera i nie tylko jej bogactwo muzyczne, ale i wydźwięk filozoficzny, psychologiczny. Nie jest to tylko muzyka, która przemawia dźwiękami, ale przesłaniem i treściami ponad muzycznymi. Myślę, że III symfonia jest na tyle popularna, że nie trzeba wiele na jej temat mówić. Jest adresowana do publiczności w każdym przedziale wiekowym, bo czy będziemy ją odbierać emocjonalnie, wrażeniowo, czy intelektualnie, czy połączymy te dwie rzeczy, na pewno będzie wielkim przeżyciem. Wszędzie na świecie ludzie odbierają muzykę, bo ją po prostu lubią. W Polsce bardzo często słyszę, że ktoś się nie zna na muzyce. Nie do końca rozumiem taką postawę, ponieważ nie trzeba być literatem, by czytać książki, malarzem, by być wrażliwym na malarstwo, być teatrologiem, aby chodzić do teatru. Naprawdę na tym nie trzeba się znać, wystarczy tylko otworzyć się na piękno i korzystać z tego. Czy to będzie wrażenie emocjonalne, intelektualne czy połączenie tych rzeczy, to już jest sprawa indywidualna. Myślę, że muzyka Mahlera i właśnie jej obrazowość, niezwykła ekspresja, intymności dają szanse ludziom, którzy nieregularnie mają do czynienia z muzyką.

W piątek usłyszymy naszą Orkiestrę Symfoniczną i Chór Filharmonii im. W. Lutosławskiego oraz Poznański Chór Chłopięcy. Możemy się spodziewać mistrzowskiego wykonania.

- (śmiech) Oczywiście dla mnie każdy koncert, czy go dyryguję we Wrocławiu, czy w Warszawie, czy w Londynie jest tak samo ważny. Staram się dać, to co najlepiej potrafię. Muzyka Gustava Mahlera jest mi nie od dzisiaj, bo od dziecka, najbliższa. Myślę i pozostaję w nadziei, że moja miłość do tej muzyki i pasja zostanie przeniesiona na publiczność i radiosłuchaczy.

Za niespełna dwa tygodnie, bo 22 lutego, poprowadzi Pan orkiestrę, która zagra II Symfonię Witolda Lutosławskiego. Pani Pstrokońska-Nawratil twierdzi, że II symfonia zinterpretowana przez Pana nie jest już tą samą symfonią.

- Bardzo mi miło. Moją pierwszą propozycją na festiwal (Festiwal Musica Polonica Nova – przyp.r ed.) był koncert na - orkiestrę Lutosławskiego, ale pani Pstrokońska przekonywała mnie, że będąc na koncercie na Warszawskiej Jesieni, w czasie, kiedy dyrygowałem II i IV symfonię, doznała szoku, że ta symfonia może być tak szalenie ciekawa i poprosiła mnie, by zamienić koncert na orkiestrę na II symfonię, co z przyjemnością zrobiłem. Myślę, że warto, bo Lutosławski był kompozytorem zmarłym niedawno, czyli jest kompozytorem teraźniejszym. Każdy kompozytor ma swoje okresy – twórczości, kiedy powstała II symfonia znacznie różni się od ostatniego okresu pisania kompozytora. Nieraz mamy wrażenie, że te wcześniejsze utwory w jakimś stopniu się starzeją, stają się estetycznie muzealne, nie są już emocjonalnie z nami związane, tylko patrzymy już z perspektywy, że był to jeden z etapów kompozytora.

W przypadku Lutosławskiego, kiedy patrzę na jego twórczość, mam wrażenie jak byłoby to wczoraj. Te utwory się nie zestrzały, tylko jest ważne, aby je interpretować i pokazywać z pełną doskonałością. Te utwory nadal są arcydziełami szalenie ważnymi w obecnej literaturze muzycznej i cieszę się, że tę symfonię będą mógł pokazać wrocławskiej publiczności.

Czy współczesna muzyka zmierza w dobrą stronę? Kompozytorzy szukają różnych dróg.

- Tak było zawsze, oczywiście zawsze zostaje w twórczości to, co było przemyślane, ale i w swojej wymowie od początku do końca szczerze. Historia w naturalny sposób selekcjonuje utwory, które powstały na bazie mody, czy trendu aktualnie panującego i te utwory są jak gdyby w naturalnej selekcji odrzucane, ani w okresie kiedy powstawały, ani później nie robią wrażenia i nie są ważne, Twórczość Lutosławskiego była zupełnie inna, nie był kompozytorem, który pisał dużo. Biorą pod uwagę, że żył dosyć długo – 81 lat, to ta twórczość jest dosyć mała, natomiast jakościowo wszystkie utwory są arcydziełami, są utworami pod względem warsztatowym nienaganne. Wszystkie utwory są ważne.

Podróżuje Pan po całym świecie, występuje Pan na największych scenach, czy wszędzie ludzie mają takie podejście do muzyki współczesnej, jakie można dzisiaj zauważyć, czyli publiczność z dystansem podchodzi do utworów nowatorskich? Obawia się tego, co nieznane?

- Myślę, że tak. Ludzie podchodzą do każdej nowej estetyki z rezerwą. Polska zawsze była takim krajem, gdzie muzyka współczesna była odbierana z dużym entuzjazmem. Może dzisiaj po zmianach od 1990 roku trochę się to zmieniło, ale nadal polska publiczność, podobnie jak i francuska, jest bardzo otwarta na sztukę współczesną, teraźniejszą. Na przykład w Wielkiej Brytanii jest o wiele trudniej - publiczność jest bardzo konserwatywna, o wiele trudniej trafić do takiej publiczności. I przy okazji Witolda Lutosławskiego; to był jeden z nielicznych kompozytorów, który zapełniał Royal Festival Hall. Miał swoje koncerty, festiwale, niezwykle entuzjastyczną publiczność. Twórczość trafiała w 100 proc. w brytyjską mentalność. On był gdzieś taki brytyjski – jego rezerwa, ekspresja bardzo pasuje do brytyjskiego charakteru i właściwie do dzisiaj jest tam kompozytorem najczęściej grywanym i entuzjastycznie przyjmowanym. Tak jak powiadam, poza Paryżem, Warszawską Jesienią, ludzie zawsze boją się tej muzyki, boją się, że natrafią na barierę totalnego niezrozumienia, nawet estetycznego nieporozumienia, ale to jest tak jak z wejściem do zimnej wody - jak spróbują i jednak przełamią swój opór, okazuje się , że można tę estetykę łatwo zaakceptować i zaabsorbować, i właśnie myślę, że festiwale są takim dobrym polem dla ludzi, którzy po raz pierwszy raz zaczynają do tej muzyki docierać.

Wrocław staje się ośrodkiem współczesnej muzyki, świadczy o tym twórczość Rafała Augustyna, festiwal Musica Polonica Nova, troszkę konkuruje z Wrocławiem stolica festiwalem Warszawska Jesień, ale…

- Wrocław, szczególnie w ostatniej dekadzie, jest miastem bardzo szczęśliwym, bo optymistycznym i prawdziwie rozwijającym się pod każdym względem, zaczynając od dróg przez nowe inwestycje architektoniczne, ekonomiczne po kulturę. Wrocław staje się ważnym centrum. Zresztą to był powód mojego związania się z Filharmonią Wrocławską, zmianą myślenia, europejskim otwarciem na świat. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżam do Wrocławia, czuję jak w europejskim miejscu, gdzie miasto jest multikulturalne, multikulturowe właściwie prze szczególne połączenie kultury niemieckiej z kulturą polską. Miasto, które ma swoją historię niemiecką i polską i nie jest odrzucane, czyli korzystamy z obu kultur. Zawsze połączenie dwóch, trzech kultur daje o wiele lepszy wyniki niż jednokulturowość i pod tym względem to jest wspaniałe, że wszyscy z jednej strony się odnoszą do tradycji, przeszłości, z drugiej strony są otwarci na nowe poznania czy to kulturalne, naukowe czy jakiekolwiek inne. Aura otwarcia i radości korzystania z tego mnie się bardzo udziela jak przyjeżdżam do Wrocławia i wyzwala się jeszcze dodatkowa radość bycia w tym miejscu. To zawsze sprzyja odbiorowi muzyki nowej i wszystkim jej prądom. To jest tak samo ważny ośrodek jak Warszawa, a nawet już ten punkt ciężkości przenosi się z Warszawy na Wrocław. Warszawa może jest już ogarnięta schyłkowością, dekadencją, natomiast Wrocław jest ciągle zapatrzony w przyszłość i ma ten świeży entuzjazm.

Jak udaje się Panu pogodzić funkcje artysty ze stanowiskiem dyrektora Opery i Baletu w Wilnie?

- W dzisiejszych czasach, kiedy nie wiąże się to z administracją nie jest to takie trudne. Dzisiaj właściwie można być szefem trzech orkiestr i dwóch oper na raz. Mamy bardzo dużo przykładów takich dyrygentów. Mnie praca nie męczy. Moim szczęściem było to , że od dziecka chciałem być dyrygentem. Nigdy nie odczuwałem ciężaru profesji, spełnienie dziecięcych marzeń to duża radość. Lubię dużo pracować. Mieszkania hotelowe i właściwie rzadkie bywanie w domu też mnie nie stresuje, ani nie wprowadza w specjalną depresją. W związku z tym, czy jestem w Wilnie czy we Wrocławiu, czy tak jak teraz byłem w Szwajcarii, Francji, za moment jadę do Hiszpanii, potem do Japonii, wracam z powrotem tutaj. Ja to bardzo lubię i nie stanowi dla mnie bariery. Mam jeszcze czas na koncerty gościnne i prywatne życie.

Jakie są Pana plany na przyszłość?

- One są wciąż takie same. Cały kalendarz mam zamknięty do 2010, 2011 roku. Są to kolejne projekty koncertowe, przedsięwzięcia, produkcje operowe i to daje mi dużo radości. Jeżeli są zaplanowane koncerty i przedstawienia na dwa, trzy lata, to ten czas się bardzo skraca i nie zauważamy, że już jest koncert we wrześniu 2009. Co prawda to trochę czasu, ale pracując wydaję się jakby było to jutro.

Jak Panu się pracuje z Orkiestrą Filharmonii im. W. Lutosławskiego?

- Świetnie. Gdy już dałem się namówić na współpracę, orkiestra strasznie mi imponowała swoją ambicją, chęcią muzykowania, szczerością, chcieli wykonywać muzykę coraz lepiej i tak jest do dzisiaj. To wielka przyjemność pracować z orkiestrą, której nie trzeba zmuszać, terroryzować czy kokietować, aby pracowała. Oni chcą pracować. Mam nadzieję, że tak będzie jeszcze długo i będziemy mieli razem przyjemność zagrać wiele wspaniałych koncertów.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

- Dziękuję



rozmawiał Sebastian Ottenbreit