nr 238, 11-10-2007


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Opera ku czci


Zamiast artystycznej sceny operowej, jaką tworzył w Teatrze Wielkim Mariusz Treliński, będziemy mieć w tym sezonie koncerty okolicznościowe w rocznicę i w hołdzie.

    Taką właśnie strategię przyjął dyrektor naczelny Opery Narodowej Janusz Pietkiewicz. Ma na to całkowite przyzwolenie ministra kultury Kazimierza Michała Ujazdowskiego.

Dla przykładu: już w najbliższy poniedziałek odbędzie się w Teatrze Wielkim premiera opery sacra "Via Sancta - Ojcu Świętemu. Pamięci Jana Pawła II", dla której pretekstem jest rocznica pontyfikatu papieża Polaka. W samym środku kampanii wyborczej dyrektor Pietkiewicz zorganizował wczoraj zamknięty koncert "Polakom, którzy ratowali Żydów z Zagłady", który odbył się "pod honorowym patronatem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego" (nie jest tajemnicą, że obaj panowie się przyjaźnią).

Janusz Pietkiewicz zaoferuje widzom też m.in. koncert w 140. rocznicę urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego, na którym zabrzmią piosenki Jacka Kaczmarskiego i pieśni legionowe, występ Chóru Dworskiego "Cracovia Danza", wieczory recytatorskie, a nawet filmowe z cyklu "Opera na ekranie". Choć odbywać się będą głównie w Salach Redutowych, nie są traktowane jako dodatkowa propozycja, ale główny nurt, i danego wieczoru będą grane zamiast repertuarowych spektakli operowych czy baletowych.

A jeszcze przeszło rok temu Opera Narodowa miała ambitniejsze plany. Ówczesny dyrektor artystyczny, reżyser Mariusz Treliński proponował opery Glucka, Rossiniego ("Kopciuszek" w reż. Keitha Warnera), Sciarrina i Szymańskiego ("Qudsja Zaher") oraz spektakl z muzyką Mahlera i Griseya. Niestety, nagła nominacja Janusza Pietkiewicza uniemożliwiła realizację tych zamierzeń. Pietkiewicz zapowiada co prawda 11 premier operowych, ale zalicza do nich pojedyncze wydarzenia, np. koncert sylwestrowy "W polskim dworze", przedstawienia w rodzaju "Buntu żaków" realizowanego wspólnymi siłami warszawskich akademii: Muzycznej, Teatralnej i Sztuk Pięknych, oraz wspomnianą okolicznościową "Via Sanctę" Pawlika.

Obiecująco zapowiadają się premiery "Opowieści Hoffmanna" Jacques'a Offenbacha, które zrealizuje wybitny reżyser Harry Kupfer (premiera 30 listopada), i "Faust" Charlesa Gounoda w inscenizacji Roberta Wilsona (premiera 29 lutego). Cieszy też zaproszenie do Opery Narodowej młodego reżysera Michała Znanieckiego, autora głośnej inscenizacji "Cosi fan tutte" Mozarta w Operze Wrocławskiej, cenionego m.in. przez Placida Dominga. Znaniecki wyreżyseruje swój autorski spektakl, którego punktem wyjścia będzie "Mandragora" Karola Szymanowskiego (premiera 26 października), oraz "Łucję z Lammermoor" Gaetano Donizettiego, którą zadyryguje Will Crutchfield (premiera 30 marca 2008 r.).

Na tym jednak lista ewentualnych atrakcji się kończy. Trudno do nich zaliczyć pierwszą pełnospektaklową i operowa premierę - 27 października - "Zabobon, czyli krakowiaków i górali" Karola Kurpińskiego w reżyserii Janusza Józefowicza, tego samego, który w TVP 1 prowadzi komercyjny show "Przebojowa noc".

W repertuarze na ten sezon uderza brak oper współczesnych. Wyjątek to "Magiczny Doremik" Marty Ptaszyńskiej (premiera 6 grudnia 2007 r.), ale jest to spektakl dla dzieci. "Najświeższą" pozycją na afiszu jest więc "Gwałt na Lukrecji" Benjamina Brittena, opera z roku 1946, której inscenizację powierzono Henrykowi Baranowskiemu (premiera 8 lutego 2008 r.). Definitywnie zniknął wprowadzony dwa lata temu przez Trelińskiego eksperymentalny cykl "Terytoria". Dominuje wielka operowa klasyka oraz muzyka polska. Zapowiada się tylko jedna premiera baletowa. To "Pan Twardowski" Ludomira Różyckiego w choreografii Gustawa Klauznera, którego ostatnią pracą było ubiegłoroczne galowe przedstawienie sylwestrowe w Teatrze Wielkim "Bal u księcia Orlovsky'ego".



Anna Dębowska





Dla Gazety

Dorota Kozińska "Ruch Muzyczny"
Wznowienia, występy gościnne, wydarzenia okolicznościowe i liczne przedstawienia zamknięte świadczące o dziwnych kontrybucjach biznesowo-politycznych, jakie spłaca dyrektor Janusz Pietkiewicz - propozycja repertuarowa Teatru Wielkiego w tym sezonie może być trudna do przyjęcia nawet dla najbardziej konserwatywnego melomana. A już z pewnością nie jest godna sceny określanej szumnie "narodową". Na miano operowej stolicy Polski bardziej zasługuje Wrocław.

Coraz mniej wybitnych śpiewaków gości na scenie TW-ON. Wokaliści przestali być maszynkami do śpiewania. Teraz trzeba ich skusić perspektywą współpracy z uznanymi dyrygentami i reżyserami. Nie bardzo wiadomo, czego się spodziewać po "Opowieściach Hoffmanna" Kupfera i "Fauście" Wilsona, bo gwiazdy obydwu twórców mocno już przygasły. Poza tym Opera Narodowa ma niewiele do zaoferowania i na tle innych instytucji kultury wypada żałośnie prowincjonalnie.



Daniel Cichy "Tygodnik Powszechny"
Najnowsze plany repertuarowe Teatru Wielkiego ogłoszone z półrocznym opóźnieniem pokazują, że dyrekcja wciąż nie ma dalekosiężnej koncepcji prowadzenia największej polskiej sceny. Jedynym elementem, który może aspirować do miana myśli przewodniej programu TW-ON, jest dość specyficznie rozumiana narodowość. Przypuszczam jednak, że ani anachroniczne odwołania do XIX-wiecznego modelu patriotyzmu, ani szumnie zapowiadane popisy zespołów Mazowsze, Śląsk czy sylwestrowy wieczór pt. "W dworze polskim", a nade wszystko seria wydarzeń związanych z rozmaitymi rocznicami, świętami i wspomnieniami, nie przysporzą narodowej scenie międzynarodowego splendoru i nowej publiczności. Przeciwnie - kuriozalna mnogość owych drugorzędnych zdarzeń sytuuje Warszawę ciągle w zaścianku operowego świata. Poza tym kalendarz imprez sugeruje brak estetycznej odwagi, polotu i dość ograniczoną znajomość literatury operowej dyrektora. Pewną rekompensatą będą nazwiska dyrygentów: Borowicza, Chmury, Crutchfielda i Dworzyńskiego, oraz reżyserów, uznanych już za klasyków Kupfera i Wilsona, a z Polaków Znanieckiego.