30-10-2007


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Opera przyszła do kuźni biznesu


Śpiew jest porywający - uważa Michał Święcicki, student zarządzania w SGH. Swoją pasją postanowił się podzielić z kolegami i zorganizował na uczelni "Dzień opery". Przyjechali czołowi soliści Teatru Wielkiego

    Wczoraj Aula Główna SGH zamieniła się na kilka godzin w scenę. Na niej czołowi soliści Teatru Wielkiego przy akompaniamencie orkiestry pod dyrekcją Iwony Sowińskiej śpiewali arie z "Don Giovanniego", "Carmen", "Cyrulika sewilskiego", a chór słynne "Va pensiero" z "Nabucca". Aula była wypełniona po brzegi studentami. Korzystając z przerwy między zajęciami, przychodzili, by posłuchać muzyki. Zachowywali się jak rasowa publiczność fetująca rzęsistymi oklaskami występy artystów. Kto chciał posmakować operowej "kuchni", mógł się przyjrzeć, jak przebiega charakteryzacja, i obejrzeć makiety scenograficzne. Największy entuzjazm studenckiej publiki wywołał jednak pokaz kostiumów operowych z liczącego 50 tys. strojów magazynu Teatru Wielkiego. Modelami poruszającymi się z gracją do dźwięków poloneza z filmu "Pan Tadeusz" byli członkowie samorządu studentów SGH. Po pokazie do stoiska promocyjnego Opery Narodowej ustawiła się długa kolejka po rezerwację biletów.
- Wybieram się na "Carmen", bo to sławna opera o miłości - cieszyła się Joanna z drugiego roku finansów i rachunkowości.

- Zainteresowanie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewaliśmy się takiego powodzenia na uczelni ekonomicznej - przyznał Tomasz Pietrasieński, kierownik działu promocji Teatru Wielkiego.

"Dzień opery" odbył się z inicjatywy Michała Święcickiego, studenta piątego roku zarządzania na SGH. Od trzech lat pasjonuje się operą i chciał nią zainteresować kolegów. Nie pierwszy raz. Dwa lata temu zorganizował wspólną wyprawę studentów SGH na "Eugeniusza Oniegina" - poszło 150 osób.W kwietniu zorganizował na uczelni stoisko, w którym studenci mogli posłuchać muzyki i zarezerwować bilet.

- Może dzięki takim akcjom ktoś połknie haczyk. Jak ja. Stało się to przypadkiem, gdy kolega z uczelni namówił mnie na wyprawę na "Damę pikową" Czajkowskiego - opowiada Michał. - Zgodziłem się, bo dopiero zacząłem studia i szukałem przyjaciół. Tamten wieczór odmienił moje życie. Wcześniej interesowały mnie tylko nauki ścisłe, aż nieoczekiwanie na zabój zakochałem się w operze.

Uwielbia operę włoską i Wagnera, arie z oper Pucciniego zna na wyrywki, wzrusza się przy "Turandot" i "Madame Butterfly". Był na przedstawieniach w nowojorskiej Metropolitan Opera i w mediolańskiej La Scali. Na SGH stworzył kółko operomanów, którzy razem chodzą na przedstawienia, wymieniają się opiniami.
- Na operę zdarzało mi się podrywać dziewczyny, często przeradzało się to w bliższą znajomość - śmieje się Michał Święcicki. Uważa, że sztuka wokalna może być atrakcyjna dla młodych ludzi. - Nie można żyć tylko nauką, prowadzeniem firmy, karierą. Człowiek potrzebuje też czegoś więcej niż łatwa rozrywka. Operę warto mocniej promować, bo jak widać, podatny grunt już jest - uważa.



Anna Dębowska