nr 35,   11-02-2008


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Opera dryfuje


Już prawie miesiąc Teatr Wielki nie ma dyrektora artystycznego. Niepokoje kadrowe to jednak tylko wierzchołek góry lodowej, jaką jest marna kondycja największej sceny operowo-baletowej w Polsce.

    Taka sytuacja utrzymuje się już drugi sezon. Dyrekcja Janusza Pietkiewicza, który do współpracy dobrał sobie Ryszarda Karczykowskiego (dyrektor artystyczny, w połowie stycznia złożył rezygnację) i Tomasza Bugaja (dyrektor muzyczny) miała być remedium na zbyt hermetyczny repertuar firmowany przez Mariusza Trelińskiego. Przejmując rządy w Wielkim na początku września 2006 roku Pietkiewicz musiał raczej sztukować plany poprzedników niż prezentować coś swojego. Stąd na scenie liczne wznowienia spektakli z magazynów jak "Traviata" czy "Rigoletto". Plany na kolejny sezon były ambitne, choć polityka repertuarowa nieco zbyt zachowawcza. Były, bo w życie nie weszły. Nie zobaczymy "Gwałtu na Lukrecji" Brittena, na październik przeniesiono "Fausta" Gounoda, którego wyreżyseruje Robert Wilson. Szybko znikła z afisza "Mandragora" Szymanowskiego. W tej sytuacji rolę kwiatków do kożucha spełniają wstępy gościnne, koncerty "ku czci" i wieczory muzyki różnych narodów. Towarzyszy temu nieopisany bałagan informacyjny. Teatr niepostrzeżenie zamienia jedne tytuły na drugie w repertuarze miesięcznym na swojej stronie internetowej, odwołuje przyjęte rezerwacje. W dodatku poziom muzyczny większości spektakli, a przede wszystkim gra orkiestry, daleki jest od ideału. Za pulpitem dyrygenckim brak jest silnej osobowości.

Czy panaceum na choc część tych problemów ma być nominowanie utalentowanego reżysera operowego Michała Znanieckiego konsultantem programowym TW? Czy ma to być kolejny listek figowy przysłaniajmy bałagan, brak wyrazistej koncepcji i nowoczesnego myślenia o operze? Nazwisko nowego dyrektora artystycznego mamy poznać dopiero na przełomie lutego i marca. Czyżby nikt nie chciał być kwiatkiem do kożucha?



Katarzyna K. Gardzina