nr 284,
  08-12-2009



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Nowe i dobre


    Obecny sezon Teatru Wielkiego-Opery Narodowej w stolicy zapowiada się dość nietypowo w porównaniu do poprzednich. Zaskakuje już sama liczba zaplanowanych premier - ma ich być... trzynaście! Pięć z nich będą stanowić balety, także pięć przewidziano w kameralnej sali im. Młynarskiego; cztery to opery współczesne, a pozostałe cztery - potężne dzieła tradycyjnego repertuaru operowego.

Mając tak bogate plany trzeba było zacząć, jak to się mówi, "z kopyta" - i tak też się stało: na przestrzeni trzech tygodni (30 października - 20 listopada) odbyły się w Warszawie już trzy premiery. O ile pierwszą - kontrowersyjnego "Borysa Godunowa" - doprawdy trudno uznać za powód do chwały, o tyle dwie następne przedstawione w listopadzie premiery okazały się bardzo interesujące i znakomicie zrealizowane.

Pierwsza to współczesna opera Philipa Glassa "Zagłada domu Usherów" [na zdjęciu scena ze spektaklu] wg noweli E.A. Poe'go; jej wystawienie na scenie kameralnej oznacza zarazem powrót do TW-ON zainicjowanego w 2005 r. przez Mariusza Trelińskiego bardzo pożytecznego cyklu "Terytoria", poświęconego nowej twórczości operowej i baletowej. Wybór tego dzieła na powtórną niejako inaugurację cyklu okazał się "strzałem w dziesiątkę". Glass, obecnie 72-letni kompozytor amerykański, twórca tzw. minimalizmu w muzyce współczesnej, ma za sobą niemały sceniczny dorobek, a tymczasem u nas nie jest on właściwie znany (jedynie przed paru laty w Łodzi wystawiono z powodzeniem jego operę "Echnaton").

Prościutka muzyka "Zagłady" (może nawet dla niektórych wręcz monotonna) stworzyła jednak odpowiedni klimat dla ponurej opowieści Poe'go, a dyrygujący orkiestrą (też ,,minimalistyczną", usadowioną w głębi sceny) Wojciech Michniewski okazał się jej znakomitym interpretatorem. Główną jednak autorką sukcesu była młoda reżyserka z Krakowa Barbara Wysocka, która potrafiła znaleźć właściwy klucz do stworzenia oryginalnego i pełnego napięcia spektaklu ukazując na scenie nie tyle niesamowitą akcję opowieści Poe'go, ile raczej procesy wewnętrznej psychicznej destrukcji jej bohaterów. Tych zaś bardzo wiarygodnie kreowali doskonali także od wokalnej strony soliści: Adam Szerszeń, Brian Stucki i świetna Agnieszka Piass jako nieszczęśliwa MadeHne oraz w rolach drugoplanowych Czesław Gałka i Krzysztof Szmyt.

Bardzo niedługo zaś po uwieńczonej tak pięknym sukcesem premierze "Zagłady domu Usherów" na dużej scenie TW-ON miała miejsce premiera baletowa zatytułowana "Kurt Weill". Muzyczną inspiracją dla wybitnie utalentowanego choreografa Krzysztofa Pastora (zarazem dyrektora Polskiego Baletu Narodowego utworzonego przezeń na bazie zespołu baletowego TW) stały się tu utwory bardzo popularnego jeszcze przed U wojną światową niemieckiego kompozytora współpracującego blisko z Bertoltem Brechtem, twórcy min. "Opery za 3 grosze". Pastor określił swój balet jako utwór dokumentalny - jednak prawdziwą kanwą spektaklu była nie biografia Weilla, lecz bardzo precyzyjnie dobrana jego muzyka, na którą złożyły się zarówno sławne "szlagiery", "Mackie Majcher", czy "Alabama", jak też liczne mało znane pozycje. Pierwsza część tego widowiska, zatytułowana "Nowy Orfeusz", wydawała się trochę bezosobowa; dopiero w drugiej części balet Pastora stal się bardziej emocjonalny, w czym niemałą zasługę mają cały zespól warszawskich tancerzy oraz błyszczący na ich tle gwiazdor holenderskiego baletu Rubi Pronk. Ozdobą tego baletowego wieczoru byli też... śpiewacy ze znakomitą Małgorzatą Walewską na czele - nawet jeżeli jako artyści opery nie zawsze czuli specyficzny styl songów Weilla. Także amerykański dyrygent Pacien Mazzagatti przekazywał muzykom orkiestry TW trochę za mało rytmicznej energii Jako całość jednak nowy (po świetnym "Tristanie") balet Pastora przyniósł wiele ciekawych epizodów i stanowi obiecującą zapowiedź na przyszłość.



Teresa Grabowska