nr 238,
  11-10-2010



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



„Pasażerka” wciąż nie pozwala zapomnieć o zagładzie


Brytyjczyk David Pountney zrealizował w Warszawie wstrząsający spektakl o koszmarze Auschwitz

    Słynny inscenizator dysponował znakomitym materiałem. Mieczysław Weinberg komponował „Pasażerkę” w latach 60., odcięty w Moskwie od światowych trendów, a stworzył dzieło wyjątkowe.

Wielu współczesnych kompozytorów stara się udowodnić, że opera jest w stanie się zmierzyć z najtrudniejszymi problemami świata. Powstały więc utwory o wizycie Nixona w Chinach, o bohaterze radzieckiej pieriestrojki Gorbaczowie i o niemieckim kanclerzu Brandtcie klęczącym przed pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie.

W porównaniu z „Pasażerką” wszystkie prezentują się jak informacje gazetowe na tle wielowątkowej powieści. Gdyby realizatorzy nie byli onieśmieleni faktem, że po 42 latach od powstania „Pasażerki” wprowadzają ją wreszcie na scenę, i dokonali drobnych skrótów, rezygnując zwłaszcza z patetycznego dla nas dziś epilogu, operę Weinberga można by wręcz nazwać arcydziełem.

David Pountney perfekcyjnie połączył akcję rozgrywającą się po wojnie z retrospekcjami obozowymi, w scenach w Auschwitz operuje wyrazistymi symbola-mi. Spektakl wywiera wstrząsające wrażenie, podbudowane muzyką Weinberga. Nie ma w niej heroizmu, jest głęboki tragizm. Nawet melodyjny walc w ujęciu kompozytora staje się zwiastunem zagłady, która zresztą pochłonęła całą jego rodzinę.

Premiera w Operze Narodowej to koprodukcja z festiwalem w Bregencji, gdzie w lipcu „Pasażerkę” po raz pierwszy pokazano na scenie (relacja w „Rz” z 3.08.2010). Warszawa ogląda tę samą inscenizację, ale drobne zmiany personalne sprawiły, że przedstawienie ma większą siłę.

Dyrygent Gabriel Chmura wydobył z muzyki więcej zróżnicowanych emocji. Zdecydowanie lepsza od prapremierowej Michelle Breedt jest Agnieszka Rehlis w roli byłej SS-manki Lisy, która podczas podróży spotyka dawną więźniarkę z Auschwitz. Polka stworzyła postać naznaczoną piętnem niczym z antycznej tragedii. Pozostałe główne role kreują jak w Bregencji: Elene Kellessidi (Marta), Roberto Saccá (mąż Lisy) i Artur Ruciński (Tadeusz).

Międzynarodowa publiczność oglądała latem „Pasażerkę” z niezwykłym przejęciem. Reakcja w Warszawie była chłodniejsza. Ale też muzykę Mieczysława Weinberga po jego śmierci odkrył świat, a nie my. A bez Bregencji nie doszłoby do symbolicznego powrotu kompozytora do rodzinnego miasta.



Jacek Marczyński