20.II.2006


Romeo i Julia, czyli cud na Wisłą



Marc Minkowski w Warszawie: znakomity koncert i owacja na stojąco w Operze Narodowej. Tego można się było spodziewać, choć prawdę mówiąc, rezultat przerósł wszelkie oczekiwania


W sobotę na swym jedynym koncercie w Polsce w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej Marc Minkowski - prowadząc Symfonię dramatyczną "Romeo i Julia" Hectora Berlioza - dokonał całkowitej metamorfozy zespołu muzycznego opery. Tak grającej orkiestry dawno tu nie słyszano. Wszyscy bohaterowie tego koncertu dali z siebie wszystko. Szkoda tylko, że to jednorazowe przedsięwzięcie, bo Berlioza w takim wykonaniu chciałoby się słuchać bez końca.

Pierwszy po Beethovenie

Marc Minkowski przyjechał do Warszawy na zaproszenie dyrektora artystycznego Mariusza Trelińskiego. Początkowo miał przygotować jedną z oper, jednak z powodu napiętego kalendarza francuski dyrygent zaproponował koncert. Minkowski, wręcz obsesyjny w swym profesjonalizmie, pracował w Warszawie od wtorku (po raz pierwszy z polskim zespołem). W przygotowaniu orkiestry pomagał mu Łukasz Borowicz, chóru - Bogdan Gola i Piotr Kamiński (już w styczniu ćwiczył ze śpiewakami francuską wymowę). "Romeo i Julia" Hectora Berlioza - w oryginale "symfonia dramatyczna na chór, głosy solowe z prologiem w formie chóralnego recytatywu skomponowana według tragedii Szekspira" - to utwór szczególny. Współcześni zarzucali mu gatunkowy bałagan: mieszanie symfonii, oratorium, opery, pieśni. Rzecz sama w sobie jest jednak arcyciekawa, porywająca instrumentalnie, stawiająca ogromne wyzwania wokalne. Symfonia, niemal wysnuta z tekstu Szekspira (którym Berlioz zawsze się fascynował), pokazuje rozmach i wyobraźnię francuskiego twórcy, nie bez racji uważanego za ojca współczesnej instrumentacji. Utwór powstał w szczególnym okresie życia kompozytora. Włoski wirtuoz skrzypiec, Niccolo Paganini, zachwycony jego dziełami - "Umarł Beethoven, tylko Berlioz może go dziś wskrzesić" - przyznał mu jednorazową zapomogę w wysokości 20 tys. franków (roczna pensja profesora konserwatorium wynosiła 7 tys.). Berlioz mógł więc w spokoju komponować, a owoc swej pracy zadedykował dobroczyńcy. Premiera utworu odbyła się 24 listopada 1839 roku w Paryżu, jak wieść niesie na widowni siedział m.in. młody Richard Wagner.

Ogień i precyzja

Minkowski potraktował trwającą półtorej godziny symfonię jak jeden fresk złożony z poszczególnych ogniw. To była de facto opera poskładana ze scen układających się w logiczną całość. Dramaturgia dzieła - przygotowanie, kulminacja i rozładowanie w finale - to jeden aspekt tego wykonania. Drugi to "walka" o detale, którą Minkowski prowadził od samego początku. W jego ręku żaden z elementów utworu nie został zaniedbany. Dyrygent wyprowadzał wręcz zdumiewające piana (w tym momencie charakterystycznie uciszając publiczność), cyzelował artykulację smyczków, blask dętych, kontrastując ze sobą poszczególne grupy instrumentów, nadając zespołowi koloru, blasku, giętkości. Sprawował nad orkiestrą pełną kontrolę (Minkowski zjednywał sobie też sympatię muzyków, dziękując wybranym instrumentalistom po kolejnych częściach utworu). Co jednak istotne, muzycy, którzy na co dzień wcale nie grzeszą precyzją i muzykalnością, nabrali skrzydeł: reagowali na każdy gest dyrygenta, niemal "wyciągając" frazy z jego ruchów. Orkiestra operowa w takich rękach zachwycała: i liryzmem (scena miłosna), i patosem (Bal u Kapuletów). Znakomicie wypadł też chór, który zwłaszcza w deklamacyjnym prologu - niemal gregoriańskim, śpiewając także a cappella - idealnie podawał tekst, opowiadając i komentując wydarzenia. Partie solistów to kolejne wyzwanie. Anna Lubańska zastąpiła w ostatniej chwili zapowiadaną Marijanę Mijanović. Artystka w cztery dni opanowała swą rolę o pieśniowej narracji, wykonując ją z ogromną kulturą wokalną i zrozumieniem tekstu. Piękny głos miał zaproszony francuski tenor Loic Félix, choć jego partia to drobiazg. Najsłabszym punktem zespołu okazał się młody francuski bas François Lis, który zawodził dykcyjnie, ale też i muzycznie wydawał się być nie w swojej skórze.

Bach 2007?

Koncert Minkowskiego udowodnił olbrzymie możliwości drzemiące w zespole TWON. Na ile jednak muzycy wyciągną z tego lekcje na przyszłość, ubarwiając, czasami przeciętnie grane spektakle? Czy nie mając nad sobą takiej dyscypliny, potrafią zmobilizować się i odtworzyć kiedyś w przyszłości sobotnią formę? Minkowski zaś poczuł się u nas jak w domu. Pobyt w Polsce był dla niego nie tylko muzyczną przygodą, ale też podróżą sentymentalną do kraju przodków - muzyk odkrył szczegóły dotyczące pradziadka, właściciela banku, w sobotę zaś, odnalazł w Otwocku pozostałości jego letniej rezydencji. Koncert w Warszawie jest początkiem współpracy francuskiego dyrygenta ze sceną narodową. Kolejne wspólne przedsięwzięcie najprawdopodobniej za dwa lata. Wcześniej jednak, wiosną 2007 roku, jest ogromna szansa, że Minkowski pokaże u nas swe barokowe oblicze, przedstawiając - z Les Musiciens du Louvre - Mszę h-moll Bacha. Nie pozostaje nic innego jak tylko czekać.

Hector Berlioz, Symfonia dramatyczna "Romeo i Julia", wyk: Anna Lubańska (mezzosopran), Loic Félix (tenor), François Lis (bas), Chór i Orkiestra TWON, dyr. Marc Minkowski. Teatr Wielki - Opera Narodowa, 18 lutego 2006




    strona główna     recenzje premier