nr 235,   7-10-2006


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Trudny sprawdzian z Szymanowskiego


Ta premiera pokazuje talenty, ale także obnaża niedostatki warszawskiego zespołu i polskiej choreografii

     Wieczór baletów z muzyką Karola Szymanowskiego zaplanowała poprzednia dyrekcja Opery Narodowej. Miał być wstępem do atrakcji najbliższych miesięcy. Gdy po zmianach personalnych w teatrze wypadły one z harmonogramu, spektakl "Szymanowski i taniec" stał się głównym wydarzeniem sezonu. I może dobrze, bo w centrum zainteresowania znalazł się balet, sztuka lekceważona przez ostatnich szefów teatru.

Muzykę Szymanowskiego trudno jednak opisać ruchem. Jego balet "Harnasie" od czasów prapremiery w 1935 r. wciąż czeka na artystę, który nada mu porywający kształt. Emil Wesołowski odświeżył swoje pomysły inscenizacji sprzed dziewięciu lat, silniej zaznaczył folklorystyczny charakter "Harnasi", ale jego choreografia nie ma góralskiego ognia ani siły uczuć. Prostota miłosnych duetów przemieniła się w banalność, scenom zespołowym brakuje plastycznej urody. Najatrakcyjniej prezentuje się umowna dekoracja Pawła Grabarczyka i barwne, lekko stylizowane na góralskie spódnice tancerek.

Ładny ruch, zgodny z klimatem orientalnej symfonii "Pieśń o nocy", wymyślił natomiast Jacek Przybyłowicz. Utwór Szymanowskiego pozbawiony jest jednak wewnętrznej dramaturgii, o jego oryginalności decyduje bogactwo brzmień, te zaś trudno przełożyć na taniec. Poetyckie obrazki Przybyłowicza przesuwają się więc przed oczami widzów, nie wywołując zbytnich emocji.

Najbardziej zaskakuje "Stabat Mater", choć wydawałoby się, że ten utwór najmniej nadaje się dla baletu. Ewa Wycichowska znalazła jednak dla niego właściwy pomysł - sceniczne misterium na pograniczu tańca i teatru: ascetyczne i widowiskowe, surowe, ale przepełnione emocjami.

"Stabat Mater" urzekło urodą także i dlatego, że jedynie w tym utworze orkiestra pod dyrekcją Kazimierza Korda wczuła się w muzykę Szymanowskiego, a jej interpretację ozdobił chór oraz głosy Iwony Hossy i Ewy Marciniec. "Pieśń o nocy" zagrano bez wyrazu, "Harnasie" rozciągnięto, a słowa uznania należą się jedynie Dariuszowi Pietrzykowskiemu za góralskie solo tenorowe.

Balet Opery Narodowej, słabo wykorzystywany w ostatnich miesiącach, musi wziąć się do pracy, by wrócić do formy. Jego męska część nie wykazała zapału w "Harnasiach", brak precyzji tancerzy psuł pomysły "Pieśni o nocy". Jasnym punktem była natomiast Marta Fiedler jako Panna Młoda w "Harnasiach".



Jacek Marczyński


    strona główna     artykuły prasowe