NUMER 42/2003


W Polsce, czyli tutaj



"Ubu Rex" to jedno z najlżejszych gatunkowo dzieł Krzysztofa Pendereckiego, dowodzące, że nieobce mu jest poczucie satyry.


   Jednak dosłowność satyry politycznej, jakiej użył Krzysztof Warlikowski jako klucza swej realizacji w Operze Narodowej, jest doprawdy nadmierna. To prawda, że sztuka stworzona ponad wiek temu przez francuskiego sztubaka Alfreda Jarry'ego dziwnie przylega do naszej dzisiejszej rzeczywistości. Czy to jednak nie jest za łatwe - pokazanie na wstępie opery statku z "Rejsu", a w drugim akcie polskiego Sejmu; ubranie chamów w dresy, Ubu w krawat w ukośne paski (szaro-czarne dla niepoznaki), a królowej Rozamundy w kostiumik la Pierwsza Dama? Czy Jerzy Jarocki, współautor (z kompozytorem) libretta, tworząc specjalnie na tę okazję polski przekład, nie przesadził czyniąc Ubu hrabią Starachowic (w oryginale Sandomierza), a w finale każąc mu rozpoznawać małżonkę po "nerwikach w oczach"? To tak, jakby bez przerwy puszczano do publiczności oko. Chwilami zmienia się to wręcz w tik: obok fragmentów zbyt dosłownych są i kompletnie niejasne, jak scena królobójstwa czy "wojny polsko-ruskiej". Za to znakomita jest przygotowana przez Jacka Kaspszyka strona muzyczna spektaklu oraz główne role: Ubu (Paweł Wunder), Ubica (Anna Lubańska) i Rozamunda (Izabella Kłosińska).




    strona główna     artykuły prasowe