3.X.2003


"Ubu Rex" w Teatrze Wielkim



Komiczna opera Krzysztofa Pendereckiego powraca na polską scenę - tym razem nie jako okrutny teatr historii, ale zjadliwa satyra na polską rzeczywistość


   "Ubu król" Alfreda Jarry'ego zawsze frapował Polaków. Przecież akcja sztuki rozgrywa się "w Polsce, czyli nigdzie". W uniwersalnym, pogrążonym w oparach absurdu obrazie chamstwa, które dorwało się do władzy, można odnaleźć wiele prawd nie tylko o polskiej historii, ale także charakterze. Na ten aspekt sztuki Jarry'ego starali się zwrócić uwagę Krzysztof Penderecki i Jerzy Jarocki, pisząc libretto opery, której premiera odbyła się w 1991 r. w Monachium. Krzysztof Warlikowski w trzeciej, po Łodzi i Krakowie, polskiej inscenizacji "Ubu króla" Pendereckiego poszedł jeszcze dalej. Posłużył się theatrum mundi kompozytora jak krzywym zwierciadłem, w którym odbija się polska współczesność.

Już prolog opery nie pozostawia wątpliwości: Ubu śni o królowaniu na tle ogromnej projekcji statku z "Rejsu" Marka Piwowskiego - współczesnego symbolu polskiego absurdu. Kolorowa pościel i nowoczesny telewizor dodają małej stabilizacji bohaterów smaku aktualności. A kiedy do ich mieszkania wkracza grupka hałaśliwych sąsiadów odzianych w dresy, wpadamy w sam środek telewizyjnego serialu o rodzinie Kiepskich. Autorzy inscenizacji nie pozwolą się nam uwolnić od podobnych skojarzeń, przywołując obrazy znane z telewizji i gazet. Choć król Wacław nosi sarmacki płaszcz, elegancja jego dworu przywodzi na myśl tę z Pałacu Prezydenckiego. Jest jeszcze parada w amerykańskim stylu i sejm, wypisz wymaluj z Wiejskiej, zmieniający się w mgnieniu oka w rosyjską Dumę.

Podobnych znaków prowokujących wyobraźnię widza Warlikowski umieszcza jednak w swej inscenizacji tak wiele, że z czasem powoduje to wrażenie chaosu. Rozwiązania kolejnych sytuacji stają się mało czytelne, a śpiewacy nie są w stanie sprostać powierzonym im zadaniom. Ambitny zamysł grzęźnie na mieliźnie, osłabiając zarówno komizm, jak i groźny wydźwięk opery Pendereckiego. W zamyśle kompozytorskim "Ubu król" nawiązuje do tradycji komedii dell'arte, z jej wyrazistymi typami i ostrym konturem scen. Wskazuje na to powierzenie roli Carycy basowi. Warlikowski zlekceważył ten trop.

Otrzymaliśmy zatem przedstawienie frapujące, choć nie w pełni udane, w którym liczy się przede wszystkim drapieżna aktualizacja problemu oszołoma sięgającego po władzę. Spektakl jest doskonale przygotowany muzycznie przez Jacka Kaspszyka. Orkiestra Opery Narodowej gra precyzyjnie i brzmi jak nigdy dotąd (w czym także zasługa ostatniego remontu w Teatrze Wielkim). Zadbano też o znakomitą obsadę głównych partii. Trudno wyobrazić sobie lepszych polskich wykonawców ról Ubu, Ubicy i królowej Rosamundy, jak Paweł Wunder, Anna Lubańska i Izabella Kłosińska. Choćby dla nich warto wybrać się na to przedstawienie.

Krzysztof Penderecki: "Ubu Rex". Kier. muzyczne Jacek Kaspszyk. Reż. Krzysztof Warlikowski. Scen. Małgorzata Szczęśniak. Teatr Wielki-Opera Narodowa. Premiera 2 października




    strona główna     recenzje premier