16-03-2007


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



"Fletowe" zagrania


     Tak się jakoś składa, że "Czarodziejski flet" - jedno z najwspanialszych, ale przez wieloznaczność swej treści także jedno z najtrudniejszych do scenicznej realizacji arcydzieł operowej literatury, ma szczególne szczęście do scen polskich, a zwłaszcza warszawskich. Nie tylko dlatego, że już bardzo niedługo po wiedeńskiej prapremierze przyswoił to dzieło warszawskim miłośnikom sztuki "ojciec polskiego teatru" Wojciech Bogusławski (który też sam kreował w tym przedstawieniu ważną rolę ptasznika Papagena). I nie dlatego także, iż - już całkiem współcześnie - Warszawska Opera Kameralna w ramach swego Festiwalu Mozartowskiego każdego lata kilkakrotnie prezentuje "Czarodziejski flet" nie tylko polskiej publiczności. Koronny zaś dowód tej szczególnej pozycji Mozartowskiego arcydzieła w warszawskim życiu kulturalnym jest taki, że na przestrzeni jednego zaledwie roku mogliśmy na scenach stołecznego Teatru Wielkiego oglądać ostatnio aż trzy całkiem różne przedstawienia "Czarodziejskiego fletu", co oczywiście dostarczyło widzom nie tylko wielu wrażeń, ale i powodów do refleksji.

Jedno z nich, zrealizowane z wielkim rozmachem i wielkim też nakładem środków, według koncepcji zagranicznego reżysera o głośnym w świecie nazwisku, okazało się mocno kontrowersyjne (odbiegało zdecydowanie od oryginalnej treści opery, obfitując przy tym w nieco wulgarne epizody) i w niedługim stosunkowo czasie znikło z afisza. Drugie natomiast, zatytułowane skromnie "W krainie czarodziejskiego fletu" - jako że wykorzystuje niektóre tylko wątki Mozartowskiego dzieła i pomija pewne fragmenty muzycznej partytury (a i tak bliższe jest znacznie jego pierwotnej idei) - przeznaczone jest przede wszystkim dla dziecięcej widowni. I właśnie jako takie ma wszelkie szansę długo utrzymywać się w repertuarze. Zrealizowane według pomysłu i scenariusza znakomitego śpiewaka Ryszarda Karczykowskiego (od niedawna dyrektora artystycznego Teatru Wielkiego-Opery Narodowej), w reżyserii Beaty Redo-Dobber i efektownej oprawie scenograficznej Zofii de Ines, gdzie wiodącą rolę odgrywają projekcje i animacje komputerowe, uderza barwnością, pełne jest też życia i humoru. Przede wszystkim zaś stanowi dla najmłodszych widzów wyśmienite wprowadzenie w tajniki operowego gatunku sztuki, którą to misję w trakcie premierowego spektaklu wypełniał sugestywnie świetny odtwórca roli wspomnianego już ptasznika Papagena Robert Gierlach oraz... dialogujący z nim zabawnie dyrygent Tadeusz Wicherek. Obok dominującego w całym przedstawieniu Gierlacha szczere uznanie zaskarbili sobie także: Aleksandra Buczek jako złowroga Królowa Nocy, Katarzyna Trylnik w roli jej córki Paminy, Adam Zdunikowski odtwarzający postać zakochanego w Paminie dzielnego księcia Tarnina oraz obdarzony pięknym basem Remigiusz Łukomski jako Sarastro - dobrotliwy kapłan Świątyni Słońca.

Kilka dni wcześniej zaś mogliśmy na tej samej kameralnej scenie Teatru Wielkiego obejrzeć i usłyszeć inną wersję "Czarodziejskiego fletu" - tym razem przygotowaną przez studentów stołecznej Akademii Muzycznej z towarzyszeniem orkiestry białostockiej filii tej uczelni pod batutą Łukasza Borowicza.

I choć na gościnnym występie w Teatrze Wielkim trzeba było zrezygnować z pełnych dekoracji, wobec czego "Flet..." został tu pokazany "semi-scenicznie", ale w kostiumach - zresztą świetnych - i z grą aktorską, to przecież ten studencki spektakl odniósł duży sukces. Zawdzięcza to zaś przede wszystkim bardzo sprawnej, choć prostej reżyserii Jitki Stokalskiej, która stworzyła przedstawienie pełne życia i z zupełnie "surowych" wykonawców wydobyła nadspodziewane możliwości, dając im popisać się nie tylko wokalnie, ale także aktorsko. Prym wiódł tu znowu Papageno - czyli ujmujący swobodą i temperamentem scenicznym Oskar Koziołek. Pięknym basowym głosem imponował Piotr Hruszwicki jako arcykapłan Sarastro, dzielnie spisywali się także - Anna Simińska (uosabiająca zło Królowa Nocy), Mateusz Zajdel (książę Tamino) oraz Bartłomiej Matuszak (pilnujący uwięzionej Paminy Murzyn Monostantos). Opiekę wokalną nad całością tego przedstawienia sprawował prof. Ryszard Karczykowski wraz z cenioną pianistką Ellą Susmanek.

Warte uważnego odnotowania są też dalsze plany artystycznego dyrektora Teatru Wielkiego: pragnie on mianowicie na deskach tej sceny doprowadzić do integracji utalentowanych studentów wyższych szkół artystycznych - Akademii Muzycznej, Teatralnej oraz Sztuk Pięknych. Taka współpraca byłaby cennym doświadczeniem dla wszystkich, stanowiąc zarazem przymiarkę do organizacji przy Teatrze Wielkim Studia Operowego, które od dłuższego czasu jest marzeniem nie tylko Ryszarda Karczykowskiego.



Teresa Grabowska


    strona główna     recenzje premier