24-11-2008


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Huczne urodziny mistrza Krzysztofa


Gala dla Penderecklego - tłum gości, życzenia i muzyka w tle. Tort z 75 świeczkami czekał na kompozytora w Operze Narodowej

    Na jubileusz stawili się w niedzielę artyści z zagranicy i kraju, dyrektorzy najważniejszych instytucji artystycznych i fani muzyki Pendereckiego z Europy. Prezydent Kaczyński i premier Tusk wystosowali listy gratulacyjne, prezydent Juszczenko przysłał kwiaty, w imieniu warszawiaków hołd mistrzowi złożyła Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Urodzinowe uroczystości przyćmiły muzykę, mimo że towarzyszył im czterodniowy festiwal twórczości jubilata. Stały się niemal świętem narodowym z niedzielną mszą w warszawskiej archikatedrze św. Jana. Miały ponadto swój nurt nieoficjalny, niedostępny dla publiczności i mediów, jak familijne spotkanie Pendereckich i Bergerów (rodzina matki kompozytora).

Sam jubilat przyjmował wszystkie hołdy z serdecznością, ale i z typowym dla siebie dystansem. A na jednym z festiwalowych koncertów słuchał swego "Concerto grosso" z jedną z wnuczek i widać było, że jej obecność sprawia mu szczególną radość.

W niedzielę natomiast dyrygował "Siedmioma bramami Jerozolimy". Wielkie dzieło odwołujące się do korzeni chrześcijaństwa doskonale się nadaje na tak uroczysty wieczór. Ponieważ jednak urodzinowy koncert rejestrowała TVP, symfonię zamieniono na telewizyjne widowisko.

Oglądaliśmy animacje Tomasza Bagińskiego, utrzymane w podobnej estetyce co jego nominowana do Oscara "Katedra". Ponad głowami muzyków i chórzystów tańczyli artyści z Kieleckiego Teatru Tańca. Były to jednak byty niezależne, niewzbogacające muzyki. A przecież to ona stała się wartością największą jubileuszu. Festiwal rozwiewał wątpliwości, czy dawne utwory Pendereckiego przetrwały próbę czasu, zaskakiwał tym, co twórca pisze obecnie.

Niektórzy zżymają się, iż stał się tradycjonalistą, a w jego utworach słychać echa Mahlera lub Szostakowicza. Trzeba wszakże docenić wielkość Pendereckiego, gdy słucha się powstałej w 1961 r. "Polymorphii", która nadal olśniewa oryginalnością pomysłów brzmieniowych, jakich nie osiągnęli inni twórcy awangardy. Skomponowana zaś 28 lat temu II symfonia wciąż ma w sobie ten sam ładunek dramatyzmu. A ukończony tuż przed festiwalem III kwartet smyczkowy zaskakuje kontrastami i przetworzeniami melodii zapamiętanej z dzieciństwa. To inny Penderecki - nostalgiczny i refleksyjny, ale wciąż prowokujący.

On sam, zdmuchnąwszy po koncercie świeczki z urodzinowego tortu, odlatuje dziś do Helsinek. Jubileusz trwa.



Jacek Marczyński