nr 226, 26-09-2008 | ![]() |
i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r |
Dlaczego Treliński jest potrzebny w operze
Wyobraziłem sobie, że mam w ręku nowy program Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. |
To była przyjemna fantazja: "Orfeusz" Monteverdiego, "Rinaldo" Haendla, "Orfeusz i Eurydyka" Glucka, "Wesele Figara" i Mozarta, "Fidelio" Beethovena, "Norma" Belliniego, "Wolny strzelec" Webera, "Oniegin" Czajkowskiego, "Peleas i Melizanda" Debussy'ego. Widzę też opery XX wieku: Prokofiewa, Szostakowicza, Brittena, Glassa. Mogę wybrać między Pendereckim, Dusapinem, Saariaho, wreszcie wybiorę się na premierę "półkownika", dawno zapowiadanej opery Pawła Szymańskiego. Jest nawet zabawny Offenbach Laurenta Pelly'ego i Rossini Keitha Warnera. W planach przeniesienie paryskiego "Parsifala" Warlikowskiego i wileńskiego "Borysa Godunowa" Trelińskiego. Na stałe wraca "Król Roger". Moniuszko też jaki¶ odmłodzony i wcale nie nudny - przecież dyryguje Minkowski, nowy szef orkiestry Sinfonia Varsovia. Za pulpitem zapowiadani s± Gergiew, Nagano, ponoć także Domingo chciałby czym¶ zadyrygować. Odnajduję koncerty, nie okoliczno¶ciowe - ku czci, ale regularny sezon. Kurzak, Szmytka, Pasiecznik, Beczała, Kwiecień tak zaplanowali swe ¶wiatowe kontrakty, że co chwila ¶piewaj± w Warszawie. W sklepiku w foyer - prowadzonym wci±ż przez najlepszegi fachowca w tej branży - odnajduję albumy DVD z warszawskimi produkcjami, a w czerwcu mogę zrobić plany na przyszły sezon. Operowe wycieczki do Berlina i Paryża mog± poczekać. Marzenia? Jacek Hawryluk |