nr 145,
 25-06-2013



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



"Moby Dick" w Teatrze Wielkim.


Rozmowa z Barbarą Wysocką, reżyserką

    W Teatrze Wielkim-Operze Narodowej ostatnia premiera w tym sezonie - "Moby Dick" Eugeniusza Knapika. Reżyseruje Barbara Wysocka. Wysocka pracowała już w Operze Narodowej, na scenie kameralnej tego teatru wystawiła "Zagładę domu Usherów" Philipa Glassa (za tamten spektakl otrzymała Paszport "Polityki" w 2009 w kategorii muzyka poważna) oraz "Medematerial" Pascala Dusapina.

"Moby Dick" Eugeniusza Knapika to opera o pogoni za białym wielorybem. Knapik jest jednym z najważniejszych polskich kompozytorów współczesnych, uczniem Henryka Mikołaja Góreckiego. W latach 70. był jednym z rzeczników powrotu muzyki do przeszłości. Bliska jest mu tradycja Wagnerowskiego dramatu muzycznego. Jest m.in. twórcą operowej trylogii "The Minds of Helena Troubleyn".

W "Moby Dicku" wystąpią: Arnold Rawles, Sebastian Soules, Wojciech Śmiłek, Mateusz Zajdel, Agnieszka Rehlis. Spektakl od strony muzycznej przygotował Gabriel Chmura.

Rozmowa z Barbarą Wysocką, reżyserką

Anna S. Dębowska: Czy pomysły powstają w pani głowie na skutek szybkich skojarzeń czy długiego namysłu?

Barbara Wysocka: Niektóre przychodzą w mgnieniu oka, gdy słucham muzyki, czytam partyturę - to się dzieje intuicyjnie. Czasem jednak jest to powolne szukanie rozwiązań technicznych i żmudne rozwiązywanie problemów i sprzeczności. Rozpoczynając pracę nad "Moby Dickiem", miałam do dyspozycji nagranie pierwszego aktu, w wykonaniu katowickiej orkiestry radiowej. Wiedziałam, że potrzebuję na scenie jednego, wielkiego, poruszającego się obiektu, który zawierałby w sobie całą scenografię i który można by wykorzystać na różne sposoby - otworzyć, zamknąć, obracać. Wiedziałam też, że potrzebny mi będzie ciągły ruch sceny obrotowej. Miałam od początku bardzo silne przekonanie co do cylindrycznego kształtu. Szukałyśmy ze scenografką Barbarą Hanicką takiego wieloznacznego obiektu.

Czym zaciekawił panią "Moby Dick"?

- Powieść Melville'a jest fascynująca. Jej struktura łączy fragmenty czysto dokumentalne z warstwą fabularną i filozoficzną. Bliski jest mi również gest narracyjny, stawiający narratora w roli świadka wydarzeń, który zdaje relację wobec widzów, a cała rzecz dotyczy przeszłości, pamięci i zapominania - tym tematem chętnie zajmuję się w teatrze.

Postacią tragiczną jest dla mnie kapitan Ahab. Jego konflikt z losem, bunt wobec przeznaczenia, jego walka, która podobnie jak w przypadku króla Edypa prowadzi do spełnienia fatum. Nie ma dobrego rozwiązania dla Ahaba - jego szalona misja i chęć dokonania rozliczenia z białym wielorybem nadaje sens jego istnieniu. Podejmując tę misję, Ahab naraża życie całej załogi, co jest złem. Gdyby jednak zrezygnował z pogoni za Mobym Dickiem - przestałby istnieć jako Ahab.

A muzyka Eugeniusza Knapika? Jest inspirująca?

- Jest piękna. Moim zadaniem było wypełnienie tej muzyki obrazem, który nie będzie ani z nią kolidował, ani jej przeczył. Jest to trudne, gdy mamy do czynienia z powolnymi przebiegami.

Libretto znacząco odbiega od charakteru powieści.

- Tak. Libretto ma z oryginałem niewiele wspólnego, to jedynie wybrane przez kompozytora wątki. W efekcie mamy trzy godziny muzyki ze skąpym tekstem, pozbawionym akcji, co jest dla reżysera zadaniem bardzo trudnym. "Moby Dick" jest przede wszystkim książką marynistyczną, opowiadającą o wielorybach, ich zachowaniach, wyglądzie, polowaniu, oprawianiu, wytapianiu tłuszczu... i to jest świetne. Autor często podkreślał, jak ważne jest dla niego takie właśnie - dokumentalne - odczytanie powieści, ale interpretacja powieści Melville'a to sprawa na dłuższą dyskusję. Bliska jest mi egzystencjalna interpretacja Sartre'a. Dla Eugeniusza Knapika bardzo ważna była natomiast symbolika biblijna, to właśnie uczynił głównym wątkiem swojej opery. W teatrze nie da się grać samej symboliki, dlatego aby stworzyć świat na scenie i obrazy korespondujące z muzyką, bardzo często wracałam do oryginału, czerpiąc z Melville'a, ile tylko było możliwe.

Zdaniem kompozytora jest to opowieść o relacji człowieka z Bogiem.

- Staram się tak konstruować ten spektakl, żeby umożliwić kilka dróg interpretacji, pogodzić moje podejście do tematu z tym, co jest istotne dla kompozytora. Nie mam gotowej odpowiedzi na pytanie, czym jest biały wieloryb. Myślę, że niedobrze by było, gdybym powiedziała: "Tu chodzi o konflikt z Bogiem i biały wieloryb to jest nasz Bóg, któremu się przeciwstawił Ahab i za to ponosi karę". Wolę zostawić widzowi przestrzeń na własną interpretację. Na szczęście w teatrze możliwe jest unikanie dosłowności. Moja praca polegała na tym, żeby wymyślić takie obrazy, które sprawdzą się na scenie. Długo rozmawialiśmy z Eugeniuszem Knapikiem, następnie szukałam możliwości przełożenia wizji kompozytora na mój język teatralny.

Może atak Moby Dicka to zemsta natury na ludziach, którzy zabijają morskie zwierzęta?

- Z pewnością Moby Dick miał dość ścigających go ludzi i doprowadzony do ostateczności postanowił się ich skutecznie pozbyć.

W czasach Melville'a marynarze naprawdę ryzykowali życiem, gdy wypływali na ocean. Wieloryby przewracały szalupy, przebijały poszycia statków. Były silniejsze od ludzi. Teraz, kiedy japoński Nisshin Maru wyrusza na połów, wieloryby nie mają szans.

Czy jest jakaś opera, którą bardzo chce pani zrobić?

- Mam wystawić w Monachium "Łucję z Lammermoor" Donizettiego w styczniu przyszłego roku. Bayerische Staatsoper dała mi jeszcze do wyboru "Peleasa i Melizandę" Debussy'ego. Wolałam "Łucję ", bo to prawdziwie szekspirowska fabuła - połączenie "Hamleta" z "Ryszardem III" i "Romeo i Julią". To świat wielkiej polityki i wielkie emocje.

Jest pani nie tylko reżyserką i aktorką, człowiekiem teatru, ale też muzykiem. Co jest wrogiem opery?

- Nie wiem, co jest wrogiem opery, może sama opera, mnożenie stereotypowych rozwiązań, brak odwagi w przekraczaniu granic. Opera rządzi się swoimi prawami, od kilkuset lat, obyczaje zmieniane są bardzo niechętnie, nowe terytoria badane sporadycznie. Szkoda. Myślę, że opera mogłaby być bardziej otwarta na kontakt z innymi sztukami, mogłaby nadążać za rzeczywistością i za rozwojem na przykład sztuk wizualnych. Natomiast nigdy bym nie powiedziała, że przeszkadza mi muzyka, że lepiej tu skrócić, a stąd wyrzucić. Po to reżyseruję opery, żeby się z tą muzyką zmagać, to trochę jak rozwiązywanie zadań matematycznych.



rozmawiała Anna S. Dębowska