nr 209,
  11-10-2010



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Mistrz klasyki inspiruje współczesnych


Za sprawą Krzysztofa Pastora,który z pasją stara* się stworzyć godny swej nazwy Polski Balet Narodowy, Teatr Wielki prezentuje kolejny spektakl. Tym razem inspiracją dla choreografii baletowych stała się muzyka Jana Sebastiana Bacha. I choć muzyka mistrzowska, to wieczór złożony z układów tanecznych Wesołowskiego, Balanchine,a, Wubbe i Pastora jest nieco nierówny. Nagrodzeni jednak zostają cierpliwi, którzy wytrwają do części trzeciej i czwartej spektaklu.

    Pomysł przedstawienia baletowego "Tańczmy Bacha" opiera się na czterech etiudach baletowych przygotowanych do muzyki mistrza baroku. Dwie pierwsze propozycje: "Pocałunki" EmOa Wesołowskiego (do I Koncertu klawesynowego d-moll Bacha ) i "Concerto Barocco"George Balanchine (do Koncertu d-moll na dwoje skrzypiec), sięgają do klasycznych i neoklasycznych wzorców, a to pociąga za sobą określone konsekwencje.

Układy są dla współczesnego widza nieco anachroniczne (tak jest w przypadku "Pocałunków"), ale jednocześnie wymagają ogromnych umiejętności ze strony tancerzy.

A tych niestety zabrakło... W "Concerto Barocco" baletnice tańczą nierówno, nieskoordynowana jest praca rąk, (...) prawa do realizacji baletu Matichine'a dostają tylko niektóre zespoły. W tym przypadku okazuje się, że tancerki nie są jeszcze na te wyzwania gotowe, a taniec nie stał się dopełnieniem muzyki Bacha. Ta choreografia w założeniu Balanchine'a nie ma żadnej treści, ale tym bardziej jest wyzwaniem, bo chodzi po prostu o czyste piękno, sztukę dla sztuki. Subtelność i patos muzyki każą tancerkom dostosować się do tego klimatu, ale jak to zrobić, gdy piruety nieustane, a ręce tancerek podnoszą się i opadają w różnym rytmie?

Na szczęście po części Ii II przychodzą kolejne, i tu zaczyna się prawdziwa uczta nie tylko dla miłośników muzyki Bacha, ale też dla koneserów tańca.

Część III spektaklu zatytułowana "The Green" jest tanecznym dopełnieniem chóru z Pasji św. Jana. Choreografię przygotował Ed Wubbe, holenderski tancerz i choreograf. Przygotował ją tak, że barokowe dzieło Bacha znalazło godne dopowiedzenie, a wraz z nim na scenę wreszcie wkraczają emocje.

Choreografia Wubbe odchodzi od klasycznej harmonii ruchu, miesza style, nie gardzi dorobkiem epok, ale sięga też do popkultury. To zderzenie różnych konwencji przynosi efekt doskonała, Widz, po raz pierwszy tego wieczoru, nie skupia się tylko na pięknie muzyki Bacha, ale patrzy z uwagą na to, co za sprawą siedmiu tancerzy dzieje się na scenie. A dzieje się sporo... Mężczyźni tańczą na sztucznej trawie. Trudno na takim podłożu zachować stabilność. Podobnie jak człowiekowi miotanemu różnymi doznaniami. Bach to przecież mistrz baroku. Wubbe pamięta o tym. Dramat człowieka jest w tej epoce pokazywany w sposób szczególny. Rozterki pomiędzy duchowością a cielesnością, świadomość znikomości wobec potęgi Boga, zagrożenia czyhające na człowieka zewsząd - nadają jej określony charakter, który oddaje taniec w części El.

Tancerze rozpoczynają swój pokaz z przysiadu, próbując co jakiś czas wzbić się ponad ziemię. Targa nimi wewnętrzny niepokój, co oddają gesty, ale gloryfikują też piękno ludzkiego ciała. Podnoszą zuchwale głowy, by za chwilę zdobyć się tylko na gest uniesionych w kierunku Boga rąk. Jaki jest sens ludzkiej egzystencji, skoro skazani jesteśmy nieustannie na przegraną? A może niczym w egzystencjalnym wierszu Bolesława Leśmiana "Dziewczyna", chodzi tylko o to, by zmagać się z życiem, nie poddawać się, działać? Tłem muzycznym dla tego spektaklu jest Pasja św. Jana. Gdy przejmująco rozbrzmiewa chór Teatru Wielkiego, można powiedzieć, używając Norwidowskiej terminologii, że dzieło jest skończone. Muzyka i taniec dopełniły się. Kontemplacja tańca była przyjemnością samą w sobie; uruchomiła emocje i wyobraźnię.

Część IV - "In Iight and Shadow" - to propozycja Krzysztofa Pastora do arii z "Wariacji Goldbergowskich" i II Suity orkiestrowej D-dur. Powstała w 2000T., jeszcze podczas pracy Pastora w Holandii i np. w Anglii uznana została za najbardziej nastrojową w jego dorobku. Faktycznie, nastrojowości trudno jej odmówić, ma też jeszcze jedną zaletę: jest barwna, pełna niespodzianek, niczym iluzyjne malarstwo baroku. Ale przecież o taką wielość chodziło też kompozytorowi, który zasłynął z polifoniczności swej muzyki. Chwała Krzysztofowi Pastorowi, że chciało mu się wraz z tancerzami dzięki takiemu kolażowi tanecznemu, polifonizm przenieść do tańca.

To układ inspirowany tańcami barokowymi, które przewijają się na scenie, i malarstwem mistrzów światłocienia - do tego naturalnie muzyka Bacha. Niesamowity ciąg pomysłów tanecznych jest kapitalnym doświadczeniem dla widza.

Bach Pastor i Bert Dalhuysen tworzą w tej części trio doskonałe. Ten ostatni artysta zadbał o układ świateł i zrobił to fenomenalnie. To, że część "W światłocieniu" dostarcza tylu wrażeń, to też jego zasługa. Kapitalne układy choreograficzne, dobrze zatańczone (jak zwykle świetna Dominika Krzysztoforska, której partnerował SergeyBasalaev) wnoszą na scenę ekspresję i coś, co nazwałabym migotliwością, ulotnością, magią.

Bacha można tańczyć, pokazują twórcy spektaklu. Jego muzyka jest jak cała epoka, pełną feerii barw, dźwięków, iluzji. I taki jest ten spektakl w przeważającej części.



Lidia Raś