12-05-2010


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Salonowo o Chopinie


"Chopin" w Operze Narodowej, zapowiadany jako najważniejsze wydarzenie baletowe roku, rozczarowuje.

   Całemu przedstawieniu nie można odmówić uroku. Pomysły scenograficzne Luisy Spignatelli i kostiumy dodają mu lekkości i zręcznie budują klimat czasów kompozytora. Porywa muzyka wykonana przez Chór i Orkiestrę Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Na premierze wspaniale spisali się soliści: Wladimir Jaroszenko (Fryderyk), Dominika Krzysztoforska (Matka), Siergiej Basalajew (Śmierć) i zjawiskowa Ewa Nowak (Muzyka) - i to głównie ze względu na nich warto balet obejrzeć. Ale w samej historii zabrakło pomysłu. Jak zapowiadał twórca libretta Antoni Libera, balet miał opowiadać o duchu i losie Chopina, a nie tylko o jego życiu. Tymczasem to po prostu kolejna biografia kompozytora, zrealizowana przy jego własnej muzyce. Owszem, pojawiły się również utwory Schuberta, Schumanna, mało znane kompozycje Berlioza i Liszta. Dominował jednak Chopin i jego życie. Od młodości w Żelazowej Woli, z polskim folklorem w tle, przez emigrację, czas sławy, miłości i pracy, po samotność, chorobę i śmierć. Wszystko opiera się tu na bardzo prostych skojarzeniach: tyranię zaborcy uosabia książę Konstanty, patriotyzm polski - ginący od kul wroga powstańcy.

Na zakończenie, co wzbudziło rozbawienie sali, Chopin znika pod zwojami czarnego materiału. Na scenie pozostaje jego Muzyka. Jak mówił twórca choreografii Patrice Bart, stworzenie baletu o Chopinie to wyzwanie. Chopin jest bezkompromisowy, a jego muzyka - trudna do przystosowania do potrzeb sceny Trzeba uważać, by nie popaść w banał. Wydaje się, że twórcom zwyczajnie zabrakło odwagi, by wyjść poza schemat rocznicowego widowiska.



Klaudia Baranowska