nr 111,
  2010-05-14



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Tańce ku czci Chopina


Zatańczyć do muzyki Chopina to pomysł stary jak świat. W Warszawie czyniono to wiele razy, by wspomnieć choreografie Michaiła Fokina, Bronisławy Niżyńskiej, Jerome'a Robbinsa czy Lorki Massine'a. Sama muzyka Chopina jest tak idealnie skończona, że trudno poddaje się teatralnym czy baletowym adaptacjom, niełatwo się ją improwizuje (stąd z tak wielu jazzowych pomysłów wieje nudą), trudno ją dekonstruować, co nie tak dawno próbowali czynić młodzi twórcy elektroniczni na płycie "Astigmatic".

    Jednak Rok Chopinowski zobowiązuje, a zatem i Polski Balet Narodowy pokłonił się naszemu największemu. Na papierze pomysły wydawały się bronić, zwłaszcza że libretto napisał Antoni Libera, koncepcję muzyczną wymyślił Stanisław Leszczyński, choreografię zaś opracował Patrice Bart, jeden z najbardziej zasłużonych ludzi baletu, tancerz i choreograf od ponad 50 lat związany z Baletem Opery Paryskiej. Mariaż idealny, który nie sprawdził się na scenie.

Chronologicznie śledzimy życie Fryderyka, od narodzin po śmierć. Przed naszymi oczyma przewijają się jak w kalejdoskopie obrazy pocztówki. Banalne skojarzenia - powstanie, rozstrzelania, podróże, salon paryski, słoneczna Majorka, łoże śmierci. Jakbyśmy uczestniczyli w lekcji muzyki w szkole podstawowej. Obrazy konstruowane przez Barta potęgują stereotypy na temat życia Chopina, od których przy okazji rocznicy staramy się uciec. Dużo tu gadżetów, mało zaś prawdziwych uczuć wyrażonych tańcem.

Muzykę Chopina pomieszano z kompozycjami jemu współczesnych (Berlioza, Schumanna, Liszta) - to pomysł akurat trafiony. Na scenie oglądamy duży skład baletowy - słowa uznania należą się Ewie Nowak (Muzyka) i Władimirowi Jaroszence (Fryderyk), słuchamy śpiewającej Agnieszki Rehlis, Chóru Opery Narodowej, dwóch pianistów (Krzysztofa Jabłońskiego i Sławomira Wilka), orkiestry. A mimo to po wybrzmieniu ostatniego akordu pozostaje pustka i poczucie zmarnowanej okazji.

Choć, przyznajmy, zatańczyć Chopina to piekielnie trudne zadanie.



Jacek Hawryluk