nr 48/06.12,
  02-12-2009
i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Akademia ku czci


    Nasz Balet Narodowy pod kierunkiem Krzysztofa Pastora stracił busolę. Wybrał sobie za temat twórczość Kurta Weilla, która w Polsce znaczy niewiele. Co gorsze, sposób tanecznej opowieści o tym, co tak mało znamy, okazał się prostą składanką, jak akademia ku czci. Zbyt wielu jest tu wykonawców, o których się zapomina, brak jakiejś myśli przewodniej i sporo pary idzie w gwizdek. Akademia, która trwa ponad dwie godziny, okazuje się nudna, bo śpiewacy stoją jak wmurowani, tancerze zaś, choć kręcą się i skaczą, trudno zgadnąć, po co to robią. Śpiewaków permanentnie zagłusza orkiestra, nie wiadomo, o czym nas informują, bo nie wyświetla się tłumaczeń tekstów. Z chaosu inscenizacyjnego wyłania się kilka indywidualności: Małgorzata Walewska, której jednak szwankuje mikrofon, Dominika Krysztoforska i sprowadzony z Holandii Rubi Pronk, uznany w kraju tulipanów za najbardziej seksownego tancerza wszystkich czasów. A z ekranu spogląda na nas Charlie Chaplin parodiujący Hitlera. Cała reszta jest przypadkowa.



Bronisław Tumiłowicz