nr 102,
  2-05-2012



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Wielka rozpacz wyśpiewana delikatnym głosem


"Medeamaterial" to utwór stworzony przez mężczyzn, któremu na małej scenie Opery Narodowej wartości dodają kobiety

    To ani opera, ani monodram teatralny, propozycja idealnie pasująca do cyklu „Terytoria", który w Operze Narodowej pokazuje przekraczanie barier między dziedzinami sztuki. „Medeamaterial" to również tytuł atrakcyjny dla współczesnych inscenizatorów. Jest bowiem surowcem, z którego dopiero trzeba stworzyć własną opowieść teatralną.

Barbara Wysocka to potrafi, umie też podporządkować się muzyce, co wcześniej udowodniła pamiętną inscenizacją „Zagłady domu Usherów" w Operze Narodowej. Znów uruchomiła wyobraźnię, posługując się tym, co w „Medeamaterial" dostarczyli jej mężczyźni.

Pierwszy to dramaturg niemiecki Heiner Müller, „Medea-material" jest jednym z najważniejszych jego tekstów. Dokonał w nim kondensacji losów antycznej bohaterki, która, by żyć u boku Jazona, uciekła z ojczyzny, zamordowawszy przedtem swego brata. Teraz zdradzona i porzucona planuje zemstę, by zagłuszyć rozpacz. U Müllera egzystuje poza czasem, tak też potraktował ją Francuz Pascal Dussapin. Przyznaje, że gdy w latach 90. komponował on operę według tej sztuki, Medea była dla niego symbolem kobiet na Bałkanach, doświadczonych cierpieniem toczącej się tam wojny.

W Operze Narodowej Barbara Wysocka wykreowała świat po katastrofie. Jakiej? To nie ma znaczenia. Liczą się ludzie, którzy ocaleli, a wśród nich Medea. Ale czy jest jeszcze w stanie nie tyle żyć dalej, lecz zrozumieć, co się stało?

Dla siebie samej Barbara Wysocka dopisała w spektaklu rolę kogoś, kto próbuje wprowadzić choć trochę ładu w zdewastowany świat. Te wysiłki skazane są na niepowodzenie, los Medei, tak jak w tragedii Eurypidesa, musi się dopełnić.

A jednak nie inscenizacyjna precyzja jest największą wartością przedstawienia. Liczy się muzyka Pascala Dussapina – surowa, ascetyczna, operująca skromnymi środkami, a jednak przykuwająca uwagę, a momentami wręcz wstrząsająca.

Dussapin stworzył właściwie monodram operowy z towarzyszeniem niewielkiej orkiestry. W niektórych momentach tytułowej bohaterce towarzyszy chór, jak w antycznej tragedii komentujący zdarzenia. Reżyserka przypisała mu wiele zadań, ale warstwa wokalno-muzyczna, precyzyjnie prowadzona przez Francka Ollu dominuje.

Partię tytułowej bohaterki kompozytor napisał dla sopranu koloraturowego. To zadanie niemal niewykonalne, by głosem tak delikatnym i słodkim wyrazić ekstremalne uczucia Medei. Amerykanka Heather Buck potrafiła to uczynić, jej sopran łączy szlachetność brzmienia z emocjonalną prawdą, z bólem i cierpieniem pozbawionym operowej pozy. Ona także przekracza granice sztuki wokalnej. To kreacja, którą będzie się pamiętać.



Jacek Marczyński