nr 50/16.12,   12-12-2007
i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Nowy Domingo


     Wreszcie doczekaliśmy się dobrego przedstawienia operowego na deskach Opery Narodowej. Warszawski Teatr Wielki od chwili, gdy otrzymał nową dyrekcję, właściwie ciągle leczył rany zadane przez poprzedników. Tym razem jednak dał premierę jak za dawnych lat, a może nawet lepszą, bo z udziałem śpiewaków światowego formatu. Po pierwsze, sprowadzono doskonałego tenora Emmanuela di Villarosa, którego głos przypominał młodego Placido Domingo, po drugie, postarano się znaleźć solistkę, Luz del Alba, która sprostała wymogom roli zwykle wykonywanej przez trzy śpiewaczki, po trzecie, reżyser wydobył sens dzieła, a nie zamazywał znaczenia nadanego przez autorów, po czwarte, strona muzyczna - orkiestra, chór - została zrealizowana na przyzwoitym poziomie, po piąte przedstawienie otrzymało efektowną i sugestywną oprawę wizualną. Listę atutów można jeszcze rozszerzać, bo innym wykonawcom też należą się słowa pochwały, np. demonicznemu Witoldowi Żołądkiewiczowi. Warszawa otrzymała spektakl nowoczesny i ambitny, mogący być wizytówką pierwszej polskiej sceny, który zadowoli wybredną publiczność. Pytanie, co zrobią widzowie mało wybredni?



Bronisław Tumiłowicz