szwarcman/
  blog.polityka.pl
  29.05.2013



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Dwa iwenty autotematyczne


   

Jeden o pisaniu dzieła awangardowego do opery (Dla głosów i r±k Jagody Szmytki), drugi opieraj±cy się na wykorzystaniu ogromnie atrakcyjnego wnętrza Opery Narodowej (Transcryptum Wojciecha Blecharza) – obie czę¶ci Projektu ‘P’ (który dyrektor Mariusz Treliński, inicjator pomysłu, rozwija jako Projekt „Polska”) były raczej jednorazowymi wydarzeniami niż czym¶, co ma zostać na dłużej. Ale można było z nimi miło spędzić wieczór.

Choć wydaje mi się, że Szmytka wykre¶laj±c aluzje do Projektu ‘P’ mogłaby swój „produkt” jeszcze pokazać na różnych innych scenach – ciekawe, czy chwyciłoby to np. w Niemczech, gdzie kompozytorka na stałe rezyduje. I – mimo iż rzecz pozornie skupia się na akcji przygotowywania utworu przez kompozytorkę, konsultacji z dyrektorem i konfliktów z muzykami (cudna scena z Izabell± Kłosińsk± o nieprawdopodobnej vis comica), to jednak cały czas rozbrzmiewa tu muzyka, grana lub odtwarzana, o dĽwiękach nie próbuj±cych się podobać za wszelk± cenę, ale układaj±cych się w spójn± cało¶ć.

Podejrzewam, że dyr. naczelnemu niezbyt spodobały się wspomniane rozmowy kompozytorki (¶wietna Barbara Wysocka, która w pewnym momencie akcji gra również na skrzypcach) z dyrektorem opery, który uparcie pyta – ale jaka jest historia? – i słyszy na to od kompozytorki jakie¶ opowie¶ci o dĽwięku. Na co się denerwuje (ten fragment został wydrukowany w programie): „gdyby oni wiedzieli ile my dopłacamy do jednego biletu/przecież taki spektakl się nie zwraca/wszyscy my¶l± że te nasze 71 milionów dotacji to jest tak dużo/ale nasze 71 milionów dotacji to jest nic/je¶li się chce mieć nazwiska wielkie/za 71 milionów to się opery współczesnej nie wystawi (…) nie może być opery bez wielkich nazwisk (…) musi być Gergiev, on za 30 tys. to nie zadyryguje/on nawet za więcej nie zadyryguje”… Parodia totalna obejmuje też muzyków – i tu dotykamy gorzkiej prawdy, muzyka współczesna dla tradycyjnych instrumentalistów jest jedn± wielk± udręk±. Co jaki¶ czas powraca refren: NIC NIE BĘDZIE (z tego). A jednak, wbrew pozorom, co¶ jest. „To jest fajne fajne” – to drugi refren, wypowiadany na przekór poprzedniemu.

Inaczej z Transcryptum. Tu tak naprawdę bohaterem s± tajemnicze, o niesamowitej atmosferze (zwłaszcza w półmroku, przy tak póĽnej porze) wnętrza zaplecza Opery Narodowej: malarnie, pralnie, korytarze, ogromne windy towarowe… Wędrówce publiczno¶ci podzielonej na kilka grup, które czasem się mijaj± i na koniec z powrotem spotykaj± się na sali, towarzysz± dĽwięki - swoisty recycling z paru wcze¶niejszych utworów Blecharza - i filmy wideo, w tym jeden rzucony na ¶cianę podwórka. W sali prób chóru możemy zasi±¶ć (po ciemku, z lampkami przy pulpitach) i nałożywszy na uszy słuchawki, w których rozlega się gło¶ny oddech, przerzucić szkic do libretta, w którym opowiedziana jest we fragmentach historia kobiety trac±cej męża w pożarze domu. Nawet jest zał±czona wypalona zapałka i kosmyk włosów. Ale choć wszędzie się opowiada, że jest to spektakl o traumie i że mamy j± przeżywać, wcale jej nie przeżywamy, jeste¶my pozytywnie zafascynowani niecodzienn± przygod± z wnętrzami teatralnymi (tylko chwilami zżymamy się, gdy jaka¶ sekwencja trwa zbyt długo) i ani nam jakie¶ traumy w głowie. Przynajmniej mnie nie były. Z mojego więc punktu widzenia sprawa była chybiona. Ale zwiedzanie teatru z podkładem muzycznym to co¶, co raczej się zapamięta. Tyle że to trochę mało.

Nawiasem mówi±c nie mogę zrozumieć, że tak wielki szum pijarowski skoncentrował się niemal całkowicie na Blecharzu („Newsweek”, ostatnie „Wysokie Obcasy”, „Exklusiv”, jaki¶ czas temu nawet zdjęcie w „Gazecie Stołecznej” u¶miechniętego Wojtka nad partytur±, podpisane, jak to komponuje dla Opery Narodowej), a Szmytka, z wyj±tkiem artykułu w „Przekroju”, „Rzepie” i zapowiedzi w „GW”, w których była mowa o ich obojgu, była pomijana (jeszcze była rozmowa z ni± w „Ruchu Muzycznym”)… Co¶ tu chyba nie tak.



Dorota Szwarcman