nr 47 18-11-2015 |
i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r |
Dwór w cieniu samolotu
Najważniejszym elementem spektaklu są obrazy. |
Po raz pierwszy dzieło Moniuszki w Operze Narodowej wyreżyserował Brytyjczyk. David Pountney ma już za sobą inscenizacje "Króla Rogera" Karola Szymanowskiego i "Pasażerki" oraz "Portretu" Mieczysława Weinberga, ale to zupełnie inna epoka i mentalność. Reżyser postanowił zmienić kontekst na lata międzywojenne, które - wedle jego tłumaczeń - są bliższe odbiorcy. Najważniejszym elementem spektaklu są obrazy: na początku "Cud nad Wisłą" Jerzego Kossaka, później odgrywane w dworze Miecznika z udziałem aktorów cykle "Pory roku" Francois Bouchera oraz, w scenie z zegarem, Josepha-Marii Viena. Pomysł sam w sobie nawet ciekawy, tylko trudno zrozumieć, czemu te obrazy są wciąż przesuwane po scenie. Poza tym jest właściwie ponadczasowo, z wyjątkiem cienia samolotu pojawiającego się podczas mazura (co ma symbolizować zbliżanie się drugiej wojny światowej, a i tak wszystkim kojarzy się ze Smoleńskiem). Mazur w efektownych biało-czerwonych kostiumach (Marie-Jeanne Lecca) i w zgrabnym układzie Emila Wesołowskiego wywołuje, jak zawsze, entuzjazm publiczności. Jednak strona muzyczna pozostawia wiele do życzenia: Andriy Yurkevich daje bardzo szybkie i niewygodne dla śpiewaków tempa, a ponadto większość pierwszej obsady, poza Adamem Kruszewskim (Miecznik) i Rafałem Siwkiem (Zbigniew), nie jest też w stanie podać czytelnie tekstu. Moniuszko nie jest taki łatwy, jak się wydaje. Dorota Szwarcman |