N A S Z A
  NR 39 (560)   26.09.2006P O L S K A
i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Jeszcze o Teatrze Wielkim


Zza kulis

   Już mi się zdawało, że Janusz Pietkiewicz, obejmując stanowisko dyrektora naczelnego Teatru Wielkiego - Opery Narodowej zrobi w tej placówce porządki administracyjne, organizacyjne i finansowe. Tymczasem jednak, jak się dowiadujemy, ma on ambicje artystyczne: chce decydować o repertuarze i zacieśniać współpracę z włoskimi teatrami operowymi, a na posadę dyrektora artystycznego mianował Ryszarda Karczykowskiego.

Ryszard Karczykowski (ur. 1942 r. w Tczewie) jest wybitnym śpiewakiem, wspaniałym tenorem, który zyskał międzynarodowe uznanie świetnymi występami na wielu renomowanych scenach. Zadebiutował w 1969 roku w operze "Cosi fan tutte" Mozarta w Dessau (NRD), a osiem lat później w "Zemście nietoperza" Jana Straussa w londyńskiej Covent Garden. W Londynie tak się podobał, że przez kolejne pięć lat nie schodził z afisza, śpiewając wiele różnych partii. Ponadto występował w wiedeńskiej Staatsoper, berlińskiej Deutsche Oper i innych teatrach operowych. Brał udział w znanych festiwalach (m.in. w Aix-en-Provence), prowadził kursy mistrzowskie dla śpiewaków w Europie (także w Polsce) i Japonii, nagrał kilka płyt z repertuarem operowym, operetkowym, koncertowym (m.in. "III Symfonię" Szymanowskiego) i pieśniarskim. Obecnie, poza sytuacjami okazjonalnymi, nie występuje.

Dlaczego Pietkiewicz powołał Karczykowskiego? Dlatego, bo tej klasy artysta nie będzie się wtrącać w sprawy repertuarowe, zajmie się tworzonym studiem wokalnym i rozpocznie pracę z młodymi śpiewakami, przygotowując ich do występów. Prestiż nazwiska artysty uznanego w świecie stanie się znakomitym parawanem, za którym dyrektor naczelny będzie mógł realizować swe ambicje. Rysuję sylwetkę Ryszarda Karczykowskiego, bo w Polsce - jak to często u nas bywa - nie zyskał popularności.

Ponieważ na operze zna się każdy, co dowodziłem w poprzednich tekstach na ten temat, łatwo będzie dyrektorowi przekonać publiczność do współpracy z włoskimi teatrami operowymi, która nobilitować będzie Warszawę. Może byłaby to prawda, gdyby nie fakt, że świetność sławnych oper włoskich minęła, a monopol Włochów na najpiękniejsze głosy jest historią. Na przykład sprowadzona niedawno przez Janusza Pietkiewicza (jeszcze jako urzędnika magistratu stołecznego) na festiwalowe koncerty "Muzyczna Praga 2006" Filharmonica della Scala, okazała się orkiestrą przeciętną, jakich pełno w Europie.

Powtarzam raz jeszcze: poziom artystyczny spoczywa w rękach dyrygenta, a nie intendenta - jaką funkcję de facto winien pełnić Janusz Pietkiewicz. Jeśli role będą odwrócone, nie wróżę Teatrowi Wielkiemu - Operze Narodowej niczego dobrego. Eksperymenty są dobre, ale nie w dziedzinie sztuki. Sztukę tworzą wyłącznie wybitne talenty, nie zaś urzędnicy. O



Jan Witkowski


    strona główna     artykuły prasowe