2.I.2006


„Wozzeck” - ta opera nas zaboli



Opera Berga trafniej oddaje naszą rzeczywistość niż współczesny dramat. Pokazuje, jak może być represjonowana rodzina w społeczeństwie, które ma na sztandarach hasła obrony moralności i rodziny - mówi reżyser Krzysztof Warlikowski


    „Wozzeck” Albana Berga - arcydzieło ekspresjonizmu muzycznego - wraca na scenę Teatru Wielkiego - Opery Narodowej po blisko dwudziestoletniej przerwie. Po ukończoną w 1921 r. operę powstałą na podstawie tekstu prekursorskiego dramatu Georga Büchnera pt. „Woyzeck” sięga Krzysztof Warlikowski.

Anna S. Dębowska: Wystawiony dwa lata temu w Operze Narodowej „Ubu Rex” Krzysztofa Pendereckiego w Pana inscenizacji był szyderczym portretem dzisiejszej Polski. Tym razem reżyseruje Pan „Wozzecka” Albana Berga, którego bohaterem jest żyjący w skrajnej biedzie fryzjer wojskowy utrzymujący bezrobotną kobietę z dzieckiem. Aby dorobić, wynajmuje Doktorowi swoje ciało do wyniszczających eksperymentów. Czy teraz również przystawi nam Pan lustro?

Krzysztof Warlikowski: Opera Albana Berga trafniej oddaje naszą rzeczywistość niż współczesny dramat. Mamy tu tragedię rodzinną jak z pierwszych stron gazet, której przyczyną może być przemoc w rodzinie, frustracja ludzi zbędnych, wykluczonych. Wozzeck zabija swoją partnerkę, a potem sam popełnia samobójstwo. Ich dziecko zostaje sierotą, z piętnem wstydu. Przedstawiam rodzinę czasów kryzysu. Wozzeck ma krwawe wizje, mówi o Sodomie i Gomorze, o końcu świata. Ale nie jest bardziej obłąkany niż reszta społeczności, w której żyje. Głód, nędza i bezrobocie powodują dziś, że ludzie zwracają się ku łatwym ideologiom. W chwilach zamętu ludzie zwracają się ku religii, mistycyzmowi. Obserwujemy to w Polsce i w Ameryce, gdzie odradza się fundamentalizm chrześcijański.

W Polsce politycy pod pozorem obrony moralności chcą wykluczyć całe grupy społeczne. Wcześniej stało się tak w wyniku przemian gospodarczych. „Wozzeck”, opera o wykluczeniu, trafia więc w samo sedno trapiących Polskę problemów?

- Już pierwsza scena, w której Wozzeck goli Kapitana, przenosi nas w sam środek dyskusji o moralności, która dziś tak mocno rozgorzała w Polsce. Kapitan nazywa golibrodę człowiekiem niemoralnym, uważa go za istotę niższą. Wozzeck żyje bowiem w niezalegalizowanym związku z Marią i ma nieślubne dziecko, prawdopodobnie nieochrzczone. Ale za ślub trzeba zapłacić, moralność kosztuje. Ta dysputa świetnie pokazuje hipokryzję społeczeństwa, które kierując się zasadami Kościoła katolickiego, odrzuca ludzi niestosujących się do nich. Na wykluczenie wywołane biedą nakłada się ostracyzm obyczajowy.
Drugim obok Wozzecka ważnym bohaterem jest jego synek. W naszym społeczeństwie nie ma miejsca dla dzieci nieochrzczonych. Dziecko Wozzecka boleśnie to odczuje - ze strony dorosłych i rówieśników. Pokazuję, jak tworzy się mechanizm wykluczenia. A także błędne koło: nędza powoduje wykluczenie, które prowadzi do nędzy, szaleństwa i zbrodni.

Kim jest dla Pana Wozzeck? Prorokiem, człowiekiem upośledzonym psychicznie, ofiarą czy zbrodniarzem?

- Moje przedstawienie będzie zupełnie inne niż wszystko, co dotąd powstało o Wozzecku w teatrze, operze czy filmie. Zainteresowało mnie przeciwstawienie dwóch postaci - Wozzecka i Tamburmajora. Pierwszy wykonuje zawód od dawna w społeczeństwie uważany za niemęski, sam nie jest pewny swojej tożsamości. To go jeszcze bardziej odsuwa od świata. Drugi to stuprocentowy samiec, z tych, co błyszczą na okładkach kolorowych czasopism dla kobiet. Uwodzi partnerkę Wozzecka, a jego samego w brutalny sposób uczy, co to znaczy być mężczyzną. Wygląda na to, że będzie to przedstawienie, do jakiego nie przywykła warszawska publiczność operowa.

Czy opera to właściwe miejsce do ukazywania mrocznej strony rzeczywistości, ryzykownych poszukiwań? To nie Teatr Rozmaitości.

- Sprowadzanie opery wyłącznie do wymiaru estetycznego i odłączanie jej od życia uważam za błąd. To akademickie, głęboko konserwatywne podejście, które mocno zakorzeniło się w Teatrze Wielkim. Opera może odnosić się w sposób równie zaangażowany do życia jak teatr. Przez cały okres prób zmagałem się ze śpiewakami, którzy chcieli mi umknąć przed zaangażowaniem w świat, który tworzyliśmy na scenie. Chcę, aby widz przeżył historię Wozzecka głęboko, odnalazł w niej cząstkę samego siebie, bo to uniwersalna opowieść o człowieku i jego kondycji w świecie. A nie będzie to możliwe, jeśli artyści się nie poświęcą. Tymczasem śpiewacy są przyzwyczajeni do chowania się za maską konwencji i topienia żywych emocji w pięknym śpiewie.

„Wozzeck” był nowatorską operą, w niczym niepodobną do powstałych wcześniej.

- Opera pokazuje człowieka w momentach ekstremalnych. Berg sięgnął po dramat Büchnera, wycisnął z niego esencję. Nie wynajął librecisty, ale posłużył się wprost słowem Büchnera. Dlatego dzieło to ma niewyobrażalną moc jako doskonałe połączenie słowa, muzyki, teatru i emocji. Wyobrażam sobie, że człowiek, który po raz pierwszy zetknie się z „Wozzeckiem„, będzie porażony. Ma on wymiar dzieła totalnego, które wciąga bez reszty. Chcę ten żywioł rozpętać na scenie.





    strona główna     artykuły prasowe