| 
 
            
	
  Kazimierz Michał Ujazdowski panuje nam łaskawie na stolcu szefa Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego już przeszło rok. Niby jest, a jakoby go nie było. Czasem go widać, czasem słychać, ale dokładnie nie wiadomo, czy w ogóle istnieje. Istny fantom, jak z fantastycznych powieści Ernsta Teodora Amadeusza Hoffmanna.
  
 Środowiska twórcze na niego narzekają, rektorzy akademii sztuk różnych takoż, dziennikarze go ignorują, bo niby w jaki sposób można mieć kontakt ze zjawą? Dla wszystkich, z którymi winien mieć kontakt twórczy, formalny i roboczy, jest niedostępny. Czyżby tak się wywyższał ponad środowisko kultury, zamiast mu służyć?
  
 
  Redakcja "Naszej Polski" wielokrotnie chciała nawiązać kontakt z ministrem Ujazdowskim, lecz bez rezultatu. Ponoć w wysokim urzędzie czasem bywa, ale natychmiast wpada w kokon młodziutkich doradczyń, które jak lwice bronią do niego dostępu. Zresztą, co mogą doradzać śliczne panienki zadziwione życiem? Chyba tyiko wybór konfitur do naleśników!
  
  
   A więc Panie Ministrze, dość pobłażania, oto pytania: 
 1. Kiedy zapanuje porządek w Teatrze Wielkim i kiedy urzędnik państwowy towarzysz dyrektor Janusz Pietkiewicz ujawni swoją teczkę z IPN? 
 2. Dokąd Agnieszka Odorowicz rządzić będzie instytutem filmowym? 
 3. Kiedy penderecczyzna przestanie wyciągać państwowe miliony każdego roku? 
 4. Kiedy zrobi Pan porządek w instytucie chopinowskim, którego towarzysz dyrektor podał się do dymisji, a cała fura jego zastępców kręci frukta z państwowych pieniędzy? 
 5. Kiedy naprawi Pan sytuację w innych instytutach i centrach kultury podległych ministerstwu?
  
 
  Panie Ministrze, niech Pan weźmie się do pracy! 
  
  
  
  
  
  
  
  
  
 
      DE-HA     
 |