To widowisko oparte jest oczywiście na jednej z najsłynniejszych oper skomponowanych przez Mozarta. Specjalną wersję "Czarodziejskiego fletu" opracował Ryszard Karczykowski. Zachował jego baśniowy charakter, nie zabraknie zatem złej Królowej Nocy i księcia Tamino pragnącego odnaleźć piękną Paminę, ale jednocześnie spektakl ma wprowadzać w świat opery. Będzie objaśniał, jakimi rodzajami głosu posługują się śpiewacy, co to jest aria lub uwertura.
- Dzieci najbardziej lubią dostawać prezenty - mówi Beata Redo-Dobber, reżyser "W krainie czarodziejskiego fletu". - Na scenie pojawi się więc ogromne pudełko, a w nim wiele prezentów niespodzianek. To jedno założenie, jakie przyjęłam w pracy nad przedstawieniem. Nie chciałam ponadto opowiedzieć staroświeckiej bajki. Staramy się stworzyć nowoczesne widowisko dla dzieci obcujących z grami komputerowymi i oglądających filmy o Harrym Potterze.
W przedstawieniu wystąpi przede wszystkim grupa młodych, utalentowanych śpiewaków.
- Przechodzą ciężką szkołę - zdradza Beata Redo-Dobber. - Ryszard Karczykowski dopisał nowe dialogi, które wymagają dużych umiejętności aktorskich. A poza tym stawiam dodatkowe wymagania. Tylko u nas będzie można też zobaczyć, jak śpiewa się arię, skacząc jednocześnie na batucie.
W partyturze Mozarta dokonano oczywiście skrótów. - Musieliśmy dostosować "Czarodziejski flet" do możliwości percepcyjnych dziecięcej widowni - wyjaśnia dyrygent Tadeusz Wicherek. - Nie dopisaliśmy jednak ani jednej nuty.
Po premierze "W krainie czarodziejskiego fletu" zaplanowano kilkanaście przedstawień. Zainteresowanie nimi jest ogromne, dyrekcja teatru rozważa możliwość zwiększenia liczby spektakli.
Jacek Marczyński
|