Ten spektakl miał być spełnieniem obietnic dyrekcji Teatru Wielkiego, że na naszej narodowej scenie będą się pojawiać najwybitniejsze polskie głosy, śpiewacy, którzy za granicą robią wielką karierę. Rzeczywiście, jako Hanna w "Strasznym dworze" w ubiegłą środę wystąpiła Aleksandra Kurzak, sopranistka mająca za sobą świetne debiuty na wielu prestiżowych scenach z Metropolitan i Covent Garden na czele. Zaśpiewała prześlicznie, pokazała, jak bardzo rozwinął się jej talent od czasu ostatnich występów na naszej scenie. Niestety, artystka zmuszona była wystąpić w spektaklu nielicującym zupełnie z prezentowanym przez nią poziomem. Mieczysław Nowakowski, który przejął prowadzenie spektaklu, rozwlekł partyturę ponad miarę, wykonawcy gubili się wprost koncertowo - orkiestra sobie, chór sobie, a soliści... Tragicznie wypadł w partii Skołuby bas Volodymyr Pankiv, prezentujący dziwaczną emisję i błędy intonacyjne. Lepsze wrażenie robiła w partii Cześnikowej Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak o ładnie brzmiącym mezzo-sopranie, ale traktująca rolę zbyt operetkowo. Pozostali wykonawcy robili, co mogli, ale to nie ratowało spektaklu.
|