2-06-2007 |
i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r | i n f o c h o r |
Odszedł teatr, muzyka pozostała
Premiera komediowego arcydzieła Rossiniego dowodzi, że przed kierownictwem Opery Narodowej jeszcze daleka droga do realizacji zamierzonych planów |
W każdym teatrze operowym niespodziewana zmiana dyrekcji -jaką latem ubiegłego roku podjął minister Kazimierz Ujazdowski - zawsze przyniosłaby ten sam skutek. Pierwszy rok należy spisać na straty, nowe kierownictwo musi mieć czas na wdrożenie własnych zamierzeń. To pierwsza przyczyna tego, że sezon w Operze Narodowej był nieciekawy. Jacek Marczyński Dobra komedia potrzebuje dobrego reżyseraNie każdą inscenizację da się przenieść z jednego teatru do drugiego, by powtórzyć sukces. To jest przypadek "Cyrulika sewilskiego", którego Warszawa kupiła we Florencji. W komedii Rossiniego jest zapisane wszystko, co sprawnemu reżyserowi pozwala zrobić dobre przedstawienie: mnóstwo zabawnych sytuacji oraz świetnie nakreślone postaci. Niestety, Jose Carlos Plaza i scenograf Sigfrido Martin-Begue, zamiast z tego korzystać, bawią się feerią barw zestawianych w jaskrawych kostiumach i malowanych dekoracjach. We Florencji ten pomysł się spodobał, w Warszawie przyciąga oko przez kilka minut. Potem na dużej scenie Opery Narodowej wieje pustką, widać, jak wiele scen nie zostało wyreżyserowanych, a wykonawcy nie wiedzą, co mają robić. Błyskotliwa opera Rossiniego zaczyna sią niemiłosiernie dłużyć, staje się nudna i niezabawna. Na szczęście w znanej muzyce Will Crutchfield odkrył wiele niuansów. Pod jego batutą orkiestra potrafi zagrać najdelikatniejsze piano, a instrumenty dęte bawią nas błyskotliwymi wejściami. Amerykański dyrygent wie, na czym polega belcanto, a swe umiejętności oddaje na usługi śpiewakom. Spektakl prowadzi tak, by to oni mogli zabłysnąć, stara się jednak, by ich głosy zostały pięknie zestrojone w scenach zespołowych. Gwiazd wokalnych, co prawda, nie ma, ale Artur Ruciński dobrze czuje styl Rossiniego i potrafi ożywić Figara. Blagoj Nacoski z Macedonii (Almaviva) to liryczny tenor o ładnym głosie, choć ma kłopoty z koloraturami. Dobrze z nimi sobie radzi Ukrainka Alinas Peretyatko (Rosina), ale powinna powściągnąć skłonność do zbyt efektownych popisów, bo ujawniają one ograniczone możliwości jej sopranu. Wyraźnie zagubieni na scenie byli Dariusz Machej (Bartolo) i Rafał Siwek (Basilio). Dobrym pomysłem okazało się natomiast dodanie bezpretensjonalnej "Zabawy tancerskiej" w choreografii Janiny Niesobskiej z muzyką Karola Kurpińskiego. |
strona główna recenzje premier |