22.VI.2005 |
Mozart z klasą
Mocnym akcentem kończy się tegoroczny, burzliwy sezon Opery Narodowej. Czarodziejski flet" w reżyserii Achima Freyera to oryginalne, wybitne przedstawienie, jakiego nie powstydziłaby się londyńska Covent Garden, nie wszystkim jednak przypadnie do gustu. Powód? Nasza znajomość dzieł operowych jest słaba, a bez przygotowania trudno zrozumieć słynną symboliczną bajkę-niebajkę o miłości Tamina i Paminy, wystawionych na ciężkie próby, którym poddaje ich Sarastro, wpisaną w rzeczywistość... szkolnej klasy! W dodatku zatłoczonej, bo słynny niemiecki artysta uczynił głównym bohaterem kilkudziesięcioosobowy chór, który w dziele Mozarta nie ma wiele do powiedzenia, a na stołecznej scenie stanowi tyleż śmieszną, co sympatyczną gromadkę uczniów potworków, świadkujących dziwnym przygodom swoich koleżanek i kolegów. Spektakl ogląda się z zapartym tchem, i to jego największy atut, bo z wykonaniem gorzej. Kord, naprawdę wybitny dyrygent, prowadzi całość monotonnie, jakby tej muzyki nie lubił, Królowa Nocy śpiewa słabo, a reszta młodych solistów, choć mają dobre głosy, jakby uległa tremie. Może tylko premierowej? Miejmy nadzieję, bo teatralnie czegoś podobnego Warszawa nie widziała od... Potępienia Fausta" tegoż samego Freyera. Alicja Dańska |
strona główna recenzje premier |