Nr 4/04


Triumf Małgorzaty



"Potępienie Fausta" Berlioza w Warszawie, w 200-lecie urodzin kompozytora


Hector Berlioz. (11 grudnia 1803 - 8 marca 1869) Syn lekarza, studiował medycynę, w dziedzinie muzyki był samoukiem. Autor m.in. "Symfonii fantastycznej" (1830), symfonii "Harold w Italii" (1834), "Grand messe des morts" ("Requiem", 1837), symfonii dramatycznej "Romeo i Julia" (1839), uwertury "Karnawał rzymski" (1843), monumentalnego "Te Deum" (1849), oratorium "Dzieciństwo Chrystusa" (1850-54), oper: "Benvenuto Cellini" (1838), "Trojanie" według Wergiliusza (1856-58), "Beatrycze i Benedykt" według Szekspira (1862) i licznych pieśni. Był autorem rozpraw i książek o muzyce, publicystą i krytykiem pism paryskich, pozostawił też "Pamiętniki". Dyrygował, był założycielem Towarzystwa Filharmonicznego w Paryżu, New Philharmonic Society w Londynie.

1. Dla Goethego muzyka była nadludzką siłą, która wiedzie ku progom transcendencji. Z jednej strony pociągał go irracjonalny, demoniczny charakter muzyki, z drugiej skłonność do przejrzystości i klasycznego ładu. "W muzyce demonizm istnieje w najwyższym stopniu, gdyż jest to tak wzniosła sztuka, że rozsądkiem nie można jej dosięgnąć" - mówił w rozmowie z Eckermannem.

"Faust" wydaje się niezwykle interesującym materiałem na libretto: znajdziemy tam liczne fragmenty muzyczne, monologi-arie (Małgorzata przy kołowrotku), rozmowy-duety; częste zmiany miejsca akcji, temat miłosny. Jednak choć życzeniem Goethego było, żeby postać Heleny Trojańskiej odgrywała śpiewaczka operowa, uważał za niemożliwe skomponowanie muzyki do swego dzieła. Musiałaby bowiem zawierać elementy obce współczesnej epoce i jedynie Mozart mógł tego dokonać.

Postać i temat Fausta inspirowały kompozytorów: pierwszy był Ludwik Spohr (1816), dalej Charles Gounod (1853), Arrigo Boito (1868), Ferrucio Busoni (1925), Wolfgang Rihm (1976), Alfred Schnittke (1995). Powstały jeszcze m.in. "Sceny z >Fausta< Goethego" Roberta Schumanna (1844-53), "Symfonia >Faustowska<" Franciszka Liszta (1854-57) i "VIII Symfonia >Tysiąca<" Gustava Mahlera (1907) z fragmentami tekstu Goethego.

W 1828 roku Hector Berlioz skomponował "Huit scčnes de Faust", osiemnaście lat później legendę dramatyczną "Potępienie Fausta". W 1830 roku powstała też "Symfonia fantastyczna", jedno z pierwszych programowych dzieł w historii muzyki, w której znajdziemy "Songe d'une nuit de sabbat" - quasi-wariację na temat "Nocy Walpurgi". A przecież Berlioz zanotował kiedyś, że "wśród wszystkich istniejących poematów dramatycznych właśnie >Faust< najmniej nadaje się do śpiewania w całości od początku do końca"...

2. Premiera koncertowej wersji "Potępienia Fausta" odbyła się 6 grudnia 1846 roku w paryskiej Opéra Comique (pierwsze wykonanie sceniczne - dopiero w 1893 roku w operze w Monte Carlo). Autorem libretta był kompozytor oraz Almire Gandonničre. Mimo ogromnego rozmachu instrumentacyjnego dzieło ma kameralny charakter; wszystko rozgrywa się pomiędzy Mefistofelesem, Faustem i Małgorzatą, w czterech częściach, dwudziestu scenach, bez prologu-uwertury.

Zmęczony życiem Faust chce popełnić samobójstwo. Kiedy pije truciznę, słyszy wielkanocną pieśń, a wspomnienie dzieciństwa budzi na nowo jego wiarę. Zjawia się Mefistofeles: proponuje wyprawę w świat, obiecuje spełnienie pragnień. Pierwszym przystankiem jest Piwnica Auerbacha, pijackie zabawy i śpiewy (Brandera o szczurze i Mefistofelesa o pchle), dalej brzegi Łaby, gdzie uśpiony na posłaniu z róż, kuszony snami, Faust widzi swoją przyszłą kochankę.

Małgorzata miała podobny sen. Za chwilę zgraja duchów uprowadza ją na miłosną schadzkę, gdzie wyśnieni kochankowie wyznają sobie miłość. Spotkanie zostaje przerwane: sąsiedzi nabrali podejrzeń i chcą ostrzec matkę Małgorzaty, a Mefistofeles namawia Fausta do ucieczki. Kochankowie obiecują sobie spotkanie, ale miłość Fausta szybko gaśnie. Porzuconej dziewczynie pozostają marzenia: czuje, że ukochany już nie wróci; nieświadomie zabija matkę za pomocą środków nasennych i trafia do więzienia.

Faust błaga Mefistofelesa, by uratował Małgorzatę. Zgodę pieczętuje pakt-pułapka: Faust odjeżdża na magicznych rumakach Mefistofelesa, ale nie do lochów, gdzie przebywa dziewczyna. Wśród grzmotów i krwawego deszczu zostaje wrzucony w piekielne płomienie. Małgorzata, dzięki nieskończonej miłości do Fausta, będzie zbawiona; w niebie wita ją chór aniołów.

3. "Potępienie Fausta" to hybryda, jakich romantyzm zrodził wiele, hybryda przekraczająca granice gatunków. "Berlioz nie tylko jest muzykiem; stwarza iluzje muzyki, której działanie opiera się na procedurach zaczerpniętych z literatury i malarstwa" - notował Debussy. Znajdziemy tu sceny rodzajowe i poważne, czasem obrazy pełne dowcipu (choćby fugowane "Amen" kończące historię o szczurze). Pisał Goethe: "Jak się tu wszystko dziwnie splata w całość, / (...) Z nieba skroś ziemi płyną jak muzyka, / Co wszechświat dźwięczną harmonią przenika".

Faust jest tenorem, jego śpiew jest najważniejszy. Niemal nigdy nie wchodzi w dialog, nawet z Małgorzatą, a jeśli śpiewa z chórem, będzie chciał go zagłuszyć. Mefistofeles pojawia się zawsze w instrumentalnej zapowiedzi, w intensywnych akordach instrumentów dętych - ruchliwych jak języki ognia, mocnych jak ostateczne uderzenie. Ale nie jest straszny, raczej groteskowy, zwłaszcza gdy śpiewa liryczną serenadę. Oczywiście jest barytonem-basem, jak niemal wszystkie operowe diabły: Mefistofeles Spohra, Gounoda czy Boita, Bertram z "Robert le diable" Meyerbeera, Nick Shadow z "The Rake's Progress" Strawińskiego, Woland i Behemot z "Mistrza i Małgorzaty" Reinera Kunada (wyjątkiem są Mefistofeles-tenor Busoniego oraz Belzebub i Belial w "Paradise Lost" Pendereckiego).

Ciekawe, że Mefistofeles Berlioza nie śpiewa z Małgorzatą: raz tylko przerywa słodki duet kochanków, a jedynym wspólnym miejscem jest trio podczas ucieczki przed sąsiadami. Jakby się jej bał, jakby nie miał nad nią całkowitej władzy (uprowadzając ją wykorzystuje zgraję duszków, podczas gdy z Faustem radzi sobie sam). Pierwszemu pojawieniu się Małgorzaty towarzyszy słodka melodia fletu, później klarnet; jej mezzosopran objawia się najpiękniej w opowieści o królu z Thule oraz romansie "D'amour l'ardent flamme" (Tak ciężko mi / Tak jest mi źle / Już nigdy mi spokój / Nie wróci, ach, nie). Jest zawsze spokojna; wydaje się pogodzona ze swoim samotnym losem. Zresztą wszyscy troje są bardzo samotni.

4. W "Potępieniu Fausta" w reżyserii Achima Freyera (premiera 19 grudnia 2003 w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie) - niezwykłej, groteskowo barwnej i pięknej inscenizacji - najważniejsze jest, że cała opowieść to senne danse macabre, przedśmiertna wizja.

Początkowo Faust jest łysiejącym starcem z biało pudrowaną twarzą-maską. Kroczy dumnie po scenie, ale widać w tym wysiłek. Wypija trunek, mdleje, z ciemności wyłania się jego bliźniacze alter ego; dochodzi do rozpoznania, zrzucenia masek. Mefistofeles jest w połowie czerwony (ognisty), w połowie czarny, na koszuli widać cyfrę sześć. Faust ma młodą białą twarz z wielkimi czarnymi oczami, czarne nastroszone włosy. Wsiadają na lampę-wehikuł i rozpoczynają ostatnią podróż - po wiedzę, po kres.

Małgorzata pojawia się nagle, podczas kolejnego snu w śnie; ma niemożliwie długie warkocze, białą suknię (wcześniej, wśród wieśniaków można było zauważyć podobną dziewczynę). Rodzi się silne uczucie, a może tylko powraca, bo przecież kochankowie znają swoje imiona. Wreszcie dochodzi do tragedii rozstania.

"Faust jest samowystarczalnym egocentrykiem-intelektualistą mającym romantyczne idee i tęsknoty. Chce brać świat, ale nie potrafi w zamian dawać. Działanie trucizny sprawia, że wszystkie pragnienia i tęsknoty stają się namacalne, choć zniekształcone i rozciągnięte w czasie. Jego marzenie, jego życie kończy się w chwili apoteozy Małgorzaty". Przed premierą Freyer mówił jeszcze o tym, że Faust Berlioza zostaje podwójnie potępiony (czego nie znajdziemy u Goethego): najgorszą karą jest to, że wybaczyła mu kobieta, którą skrzywdził. Obnażony, zakrywa twarz; bezimienny i nierozpoznawalny, wchodzi w ognistą piekielną otchłań. Po chwili jego martwe ciało leży w tej samej pozycji i miejscu jak po wypiciu trucizny. Przy nim Małgorzata, pogrążona w miłości ("wieczna kobiecość ciągnie nas wzwyż" - napisał przecież Goethe). Słychać śpiew anielskiego chóru, gaśnie światło, koniec.

5. "Feministyczny triumf nosi - by tak rzec - cechy egoistyczne. Kobiecość bynajmniej nie kwapi się na ratunek pognębionemu rodzajowi męskiemu, nie zamierza pociągnąć go wzwyż" - pisze krytyk Marcin Gmys. Ale egoizm dotyka najpierw i przede wszystkim Fausta. "Faust jest łaskaw kochać Małgorzatę, Romeo i Julia są równi" - notował Berlioz. Faust wybiera Małgorzatę i porzuca ją, idzie dalej; zakochany w sobie, zawsze będzie sam, samotny na scenie świata. Przypomina w tym innego potępionego, Mozartowskiego Don Giovanniego. Obaj zresztą są tylko przykładami "męskiej" dominacji w świecie opery, w którym króluje kobiecy płacz-lament. Eurydyka, Penelopa, Ariadna, Dydona, Elwira i Anna, Tatiana, Izolda...

W "Potępieniu" to jednak Małgorzata ostatecznie zwycięża. Faust nigdy jej nie kochał, bo kochał tylko siebie; dlatego zostaje potępiony. W tym zresztą jest też podobny do Orfeusza, Ulissesa, Don Giovanniego, Oniegina, Tristana... "Tylko muzyka - pisał Mladen Dolar w "Opera's second death" - potrafi osiągnąć coś, czego nie są w stanie zrobić racjonalne zmysły: obudzić miłość". Paradoksalnie, wszyscy wymienieni wyżej mężczyźni to kwintesencje muzyczności. Może właśnie dlatego muzyka jest demoniczną siłą, której wpływu nie potrafimy pojąć.




    strona główna     recenzje premier