30-04-2013



i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Qudsja w krainie mgły


    Inscenizację opery Pawła Szymańskiego Qudsja Zaher można analizować w wielu płaszczyznach. Dzieło jednego z czołowych polskich kompozytorów średniego pokolenia dobrze oddaje założenia stylistyczne muzycznego postmodernizmu i oryginalne inklinacje samego twórcy. Szymański bowiem wplata w trwający ponad 2 godziny utwór zarówno dźwięki pochodzące z natury, np. szum wody czy nagrania z krótkofalówek, jak też fragmenty generowane elektroniczne.

Jest też orkiestra symfoniczna i szereg efektów akustycznych tworzonych na żywo, np. tupanie, odgłosy spadających kamieni. Indywidualny styl Szymańskiego poznajemy też po fragmentach będących jakby stylizają fug Jana Sebastiana Bacha, zaś w partiach śpiewanych przez solistów pojawiają się charakterystyczne dla niego oddzielania poszczególnych dźwięków a także ostinatowe pseudoorientalne melizmaty pełne glissand i skoków interwałowych. W warstwie czysto muzycznej łatwo więc rozpoznać rękę Pawła Szymańskiego, co jest w sporej mierze zasługą panującego nad ogromnym zespołem wykonawców i dzierżącego batutę Wojciecha Michniewskiego.

Opera ma także wyrafinowane, poetycko-literackie libretto autorstwa Macieja Drygasa luźno odnoszące się do losów czy losu kobiet - uchodźców politycznych. Qudsja Zaher to autentyczne imię i nazwisko Afganki, która wraz z dziećmi przeszła gehennę ucieczki z objętego wojną i terrorem kraju, a po przejęciu jej przez europejskie organa imigracyjne myślała o samobójstwie.

W treści opery widzimy tę kobietę już po śmierci, choć są jeszcze odgłosy jej przeżyć za życia. Akcja opery toczy się w zaświatach, które inscenizatorzy umieślili na dnie morza. W tekście pojawia się wielokrotnie określenie, że znajdujemy się w „mrocznej krainie mgły”, są też rozmaite odniesienia do mitycznych wyobrażeń zaświatów czy to zaczerpiętne z podań celtyckich i nordyckich, czy też starożytnej Grecji.

Zmarli pojawiają się pojedyńczo i grupowo, starają się u Przewoźnika uzyskać prawo do przepłynięcia „na drugi brzeg”, co jest możliwe po uiszczeniu opłaty w postaci złotej monety. Ważnymi bohaterami są również Strażnicy Pamięci, komentujący bilans wczeniejszych wydarzeń, i ich Nauczyciel. W tym kontekście sytuacja Qudsji Zaher jest szczególna. Nie ma złota, próbuje go szukać na dnie morze, ale w końcu zaczyna pomagać innym.

Akcja opery jest oczywiście w dużej mierze symboliczna i umowna, ale dzięki niezwykłej wyobraźni scenicznej reżysera Eimuntasa Nekrosiusa i jego syna, scenografa Mariusa Nekrosiusa, nabiera konkretnych kształtów. Na początku spektaklu mamy jakby reminiscencje akcji ratowniczej na morzu. Na horyzoncie pojawia się łódź patrolowa a z wody wyciągane są pojedyńcze kamizelki ratunkowe bez ciał ofiar.

Akcja toczy się jednak głównie na dnie a pod powierzchnią wody czasem pojawiają się śruby przepływających staków. Wokół postaci Przewoźnika skupiają się zmarli oferując rozmaite dobra, pieniądze, ubrania. Jest sporo przemocy. Co jakiś czas wkracza na scenę chór chłopięcy w mundurkach reprezentujący Strażników Pamięci. Liczne zadania sceniczne poza słownym komentarzem wykonuje Nauczyciel - aktor Andrzej Niemirski, a także statyści. Mamy tutaj np. Pana Młodego, jest też oryginalny ptak.

Zmarli niekiedy biją się, innym razem apatycznie krążą po scenie lub zsuwają się z morskich skał. Opera jednak, choć w założeniu ma dwa akty i prolog, jest grana bez przerwy. W drugiej połowie, kiedy pomysły reżyserskie kończą się, rzecz staje się po prostu nudna, bo przy akompaniamencie monotonnej muzyki pojawia się albo Qudsja, albo chór zmarłych, albo chór chłopięcy, ale twórcy spektaklu nie mają już prawie nic do przekazania publiczności

Warto w końcu powiedzieć o samych wykonawcach. Kompozytor przyznał, że pisał operę mając w uszach niezwykły głos sopranistki Olgi Pasiecznik i cały utwór jest praktycznie jej dedykowany. Partia wokalna, miejscami niezwykle trudna, z uporczywie powtarzanymi skokami interwałowymi i z sekwencjami przechodzącymi w krzyk, robi wrażenie i daje pojęcie o możliwościach solistki. Barwa jej głosu ani na chwilę nie traci swego uwodzicielskiego ciepła i pewności intonacyjnej.

Olga Pasiecznik dobrze też wczuwa się w rolę nieszczęśliwej ale ogromnie zdeterminowanej Qudsji Zaher. Rolę Przewoźnika powierzono znakomitemu basowi z Teatru Wielkiego w Poznaniu Damianowi Konieczkowi, który jednak w celu stworzenia sztucznego pogłosu śpiewa do mikrofonu. Warszawski Chór Chłopięcy działający przy Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina pod kierunkiem Krzysztofa Kusiel-Moroza, w zasadzie nie śpiewa ale rytmicznie deklamuje, oddzielając zgodnie ze stylistyką muzyczną Pawła Szymańskiego, każdą sylabę od siebie.

Wykazuje w tym dużą precyzję. Trudną rolę intonacyjnie i muzycznie ma śpiewający atonalne struktury klastrowe chór Teatru Wielkiego - Opery Narodowej przygotowany przez Bogdana Golę. Dzieło Pawła Szymańskiego jest więc pod wieloma względami bardzo interesujące i oryginalne, choć ze względów czysto scenicznych moglibyśmy się spodziewać skrótów. Qudsja Zaher pojawiła się jednak w repertuarze naszej narodowej sceny w ramach eksperymetującego cyklu Terytoria.



Joanna Tumiłowicz