nr 235,   7-10-2006


i n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o ri n f o c h o r



Biel koszul, czerwień portek


Pierwsza premiera sezonu w Teatrze Wielkim połączyła trzy wizje choreograficzne z niełatwą muzyką Karola Szymanowskiego.

Wieczór rozpoczął Jacek Przybyłowicz taneczną interpretacją III Symfonii o podtytule "Pieśń o nocy". Skupił się na wypełnieniu sceny niewielką grupą tancerzy, posługując się ozdobnym gestem i ruchem pełnym detali, które najlepiej sprawdzają się w małych formach. Pomysłowość niektórych fragmentów i wzruszający finał potwierdzają, że Przybyłowicz to jeden z najbardziej utalentowanych choreografów młodego pokolenia.

Całkowitą zmianę nastroju i myślenia o muzyce i zawartej w niej treści zaproponowała Ewa Wycichowska w "Stabat Mater", do którego wróciła po ponad 20 latach. Wszystko podporządkowane jest treści. Widzimy Matkę Bolejącą, Ukrzyżowanego, opłakiwanie. Przez scenę przeciągają ludzie-krzyże w myśl słów "krzyża zamknę się obrazem". To piękny, poruszający obraz, jednak czuje się, że ta choreografia, mimo zmian, nieco się zestarzała. Doskonałe jest niesłychanie wolne tempo, ale czasami razi zbytnia dosłowność.

"Harnasie" powrócili na warszawską scenę w choreografii Emila Wesołowskiego odświeżone poprzez zmianę scenografii i kostiumów. Z hipisowskich stały się ludowe, ale potraktowane szkicowo. Efekt znakomity! Tym harnasiom potrzeba było czerwieni spódnic i portek, bieli koszul górali. Całość zrobiła się bardziej żywa, wyrazista i ekspresyjna. Dzięki umiejętnie dozowanej stylizacji otrzymujemy ludowy obrazek, na tyle jednak nowoczesny, by nie kojarzył się z propozycjami Mazowsza.

Kierownictwo muzyczne premiery spoczywało w rękach Kazimierza Korda. Interpretacyjnie najlepiej wypadli "Harnasie" z solową partią wokalną w wykonaniu Dariusza Pietrzykowskiego. Pięknie śpiewała także Ewa Marciniec w "Stabat Mater", poza tym dobrze sprawdził się chór.



Katarzyna K. Gardzina


    strona główna     artykuły prasowe