18 X 2004 r.



Nie strzelać do Toski!



Takiej reakcji publiczności Opera Narodowa od dawna nie widziała. Premiera "Toski" tak bardzo nie podobała się widzom, że dali temu wyraz przeciągłym buczeniem i gwizdami.


   Bezpardonowa krytyka dotyczyła nie strony muzycznej, która była na poziomie, ale autora inscenizacji - Gianmarii Romagnoli. Włoski artysta wziął na swe barki i reżyserię, i scenografię, i kostiumy. Niestety, nie wyszło to na dobre ani jemu, ani jednej z najsłynniejszych oper świata.

Choć jest rzymianinem i jak szeroko rozpływał się na konferencji przed premierą, chciał pokazać w swej wersji "Toski" dobry kawałek Rzymu i jego atmosfery, nic z tych szczytnych założeń nie wyszło. Wieczne miasto w jego wersji to: kawał klasycznej rzeźby zagracającej centrum sceny, liczne schody (zupełnie nie w stylu Hiszpańskich) i... już. Tak przez trzy akty. Romagnoli zamierzenia miał szczytne - ukazać współczesny Rzym w stylu filmowego neorealizmu. Jego Toska miała być podobna do słynnej aktorki Anny Magnani. Ogólna wymowa dzieła miała dotykać ważkich problemów - dominacji Kościoła, dostrzeganej dziś przez Romagnolego we Włoszech, czy nadużywania władzy w stosunku do kobiet. Chyba sił (czytaj: talentu) brakło. Ani Anny Magnani, ani tym bardziej wspomnianej problematyki w tej operze nie było. Chyba że za dominację Kościoła uznać potężną liczbę chórzystów i statystów w kościelnych szatach w procesji wieńczącej pierwszy akt.

Za to były gadżety, którymi Romagnoli (tworzący też dla reklamy) starał się uwieść publikę. W gabinecie rzymskiego prefekta policji Scarpii pojawiło się kino domowe i laptop, co wywołało jedynie śmiech na widowni. Jednak największe działo wytoczył Włoch w finale. W oryginale Toska, po egzekucji Cavaradossiego, wyrywa się strażom i rzuca w przepaść z murów Zamku św. Anioła. Ta scena dla melomanów i rzymian, głęboko wierzących, że tak było naprawdę, i pokazujących turystom legendarne miejsce, jest świętością. A Romagnoli co zrobił? Zastrzelił Toskę. I to pod każdym względem.




    strona główna     recenzje premier