Przygotowania do spektaklu śledzić można było w ubiegły weekend. Ta nietypowa propozycja stanowiła jedną z atrakcji Europejskich Dni Opery, w których pierwszy raz uczestniczył Teatr Wielki.
Maluchy elegancko ubrane pojawiły się w operze w towarzystwie opiekunów. Atmosfera przypominała galę. Poważne i podekscytowane dzieciaki rozglądały się, zaglądały do kanału orkiestrowego, a jeden z młodych widzów, przekraczając próg teatralnej sali, wydał charakterystyczny okrzyk "Wow!".
- Pokażemy państwu efekt dwutygodniowych prób - powitała wszystkich reżyserka Beata Redo-Dobber. - Nie ma jeszcze odpowiednich świateł ani projekcji wideo, które zobaczyć można będzie w gotowym przedstawieniu. Gramy na razie bez orkiestry, przy akompaniamencie fortepianu.
Potem zawołała: - Czy scena gotowa? I gdy rozległa się potwierdzająca odpowiedź, przygasło światło, widzowie wyruszyli w podróż do krainy czarodziejskiego fletu...
Przewodnikiem był Papageno z kolorowymi dredami na głowie i w zielonych tenisówkach na nogach. Jego popisy i wygłupy wzbudzały największą radość młodych widzów. Dzieciaki żywo reagowały na wszystkie żarty i potknięcia - zarówno zapisane w scenariuszu, jak i te nieprzewidziane, kiedy zabrakło rekwizytu albo aktorzy pomylili tekst. Punkt kulminacyjny nastąpił w momencie, gdy Papageno, spragniony miłości i wytrwale marzący o podobnej do niego wybrance, stwierdził zdesperowany, że woli starą narzeczoną niż żadną. Wówczas z widowni dobiegł cienki i rozpaczliwy głos: - Nieprawda!!!
Publiczność wybuchła śmiechem, a aktorzy zaniemówili. Ustalono jednak, że trzeba trzymać się scenariusza. Papageno wybrał skrzeczącą babę, która na szczęście okazała się wspaniałą dziewczyną.
Libretto "Czarodziejskiego fletu" maksymalnie uproszczono, a opowieść stała się punktem wyjścia do krótkich pogadanek o sztuce. Artyści porównali operę do pudełka czekoladek, w którym znaleźć można muzykę, taniec, teatr i malarstwo. - To wspaniała zabawa i sposób na edukację - mówiła pani, która z mężem i dwoma córkami przyjechała na spektakl z Lublina.
Ogromne wrażenie na publiczności zrobiła aria Królowej Nocy. - Było fajnie, choć nie rozumiałam wszystkiego, o czym śpiewali - dyskutowały po przedstawieniu dwie przyjaciółki. Nie ma się czym martwić - starszym widzom też się to zdarza.
Julia Rzemek
|